wtorek, 9 lutego 2016

Siedemnaście: Tajemnica

   -Poczekam na dole.
   Tak mu powiedziała. Ale czy dokładnie tak zrobi? Schodząc, a raczej biegnąc po schodach na dół, miała coraz większe wątpliwości, czy to dobry pomysł. Była w szoku, nie jakoś przesadnie wyolbrzymionym, ale jednak. Spędzają miło czas, jest całkiem przyzwoicie, nawet prawie mu wybaczyła, a tu nagle, jakby spadły z nieba, doskakują dwie małolaty i niemalże błagają go o zdjęcie. Mało tego, patrzą na nią jak na największą rywalkę, wprowadzając ją w zakłopotanie, aż w końcu pada to pytanie. Irmina rozchyla usta i kątem oka zerka na Marco. Ich spojrzenia łączą się, a potem chłopak kiwa przecząco głową. Bo przecież nigdy nie byli i nie są parą, choć to nie pierwszy raz, kiedy zachowali się zupełnie odwrotnie. Oboje nie potrafią nawet precyzyjnie określić, na jakim etapie znajomości obecnie się znajdują. I choć żadne z nich się nie przyzna, gdzieś w głębi ducha szalenie ich to kręci.
   Wyprysnęła z budynku, zatrzymując się na moment, po czym przetarła dłonią powieki. Nie zaczeka na niego. Bo i po co? Żeby dowiedział się, że płakała? Żeby zrozumiał, że znów się go boi, ponieważ jest jej zupełnie obcy? Co o nim wie? Wprawdzie opowiadał jej sporo o swojej rodzinie, przyjaciołach, co nieco o życiu prywatnym, w krótkich zdaniach troszeczkę o zawodowym... A jednak okazało się, że wiele jeszcze przed nią ukrywa. Nie przypuszczała, że jest w Dortmundzie tak rozpoznawalną postacią. Czyli kim konkretnie?
   Chciała jak najszybciej dotrzeć do bramy wyjściowej, czego nie ułatwiały jej buty na wysokim koturnie. Wiatr rozwiewał jej włosy, nie zapięła płaszcza, więc chłód dostawał się aż pod ubranie, powodując dreszcze na skórze tancerki. Ściemniło się i choć twardo podążała do przodu, z lękiem rozglądała się na boki, sprawdzając, czy nikt jej nie śledzi. Kiedy do celu pozostało jakieś dwadzieścia metrów i poczuła się w miarę bezpiecznie, ktoś znienacka złapał ją za ramię. Krzyknęła przerażona, lecz napastnik natychmiast ujawnił swą tożsamość. Odwróciła się i spojrzała mu w twarz.
   -Ty kretynie. - wycedziła, wręcz kipiąc nienawiścią. Miała ochotę go spoliczkować, ale nie zebrała się na odwagę. -Jesteś idiotą, po prostu idiotą. Dlaczego za mną szedłeś?
   -Bo coś mi obiecałaś. - odpowiedział ze spokojem. -Nie tak się umawialiśmy, prawda?
   -Myślałam, że poświęcisz więcej czasu swoim fankom.
   -Przyjechałem tutaj z tobą, nie z nimi.
   -Super, pięć punktów do kultury osobistej! - zadrwiła, wpatrując się w niego z oczywistym żalem. -Co to miało znaczyć, Marco? Jest w ogóle na to jakieś logiczne wytłumaczenie?
   -Nie wiem, zapewne nie. - mruknął, przesuwając palcami po kilkudniowym zaroście. Wątpił, że wyjdzie bez szwanku z kolejnej wpadki, ale musiał przynajmniej spróbować. -Te laski z kimś mnie pomyliły...
   -Rozpoznały cię z daleka, mówiły do ciebie po imieniu. Nie zrobiłbyś sobie z nimi tej fotki, gdyby zaszła pomyłka. Dlaczego kłamiesz? - spytała z żalem, nerwowo bawiąc się łańcuszkiem torebki. -To nie one się pomyliły, to raczej ja. Sądziłam, że zdążyłam cię poznać w jakimś małym stopniu... Ale wygląda na to, że nie wiem, kim jesteś. Biznesmenem? Aktorem? Wokalistą? Politykiem? A może... Sportowcem. Może jeździsz na nartach, biegasz, grasz w kosza albo... W piłkę. W piłkę nożną.
   Wyobraziła sobie, jak się teraz prezentuje. Krew odpłynęła jej z twarzy, więc pobladła jak ściana. Lustrowali siebie nawzajem, blondyn uśmiechał się tajemniczo, a ona wygrzebywała z pamięci wszystkie informacje, którymi niegdyś zasypywała ją Julia. Farbowany, bo rudy. Kolczyki w uszach. Wysoki, dobrze zbudowany, wąskie usta, szerokie bary. Najdroższe auta, najlepsze metki na ubraniach, gruby stos kart kredytowych w portfelu. Jednym słowem: luksus. Przełknęła głośno ślinę, ponownie skupiając uwagę na stojącym przed nią mężczyźnie. Jeszcze nie wierzyła.
   -Jeśli chcesz o coś spytać, to śmiało. - powiedział stanowczo. Zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę, bo nie miał już nic do stracenia. Irmina odkryła zbyt wiele faktów, by mógł się jeszcze bronić.
   -Masz tatuaże...?
   -Tak. Po lewej stronie, od nadgarstka do przedramienia. - nie spuszczając z niej wzroku, rozpiął rękaw kurtki i podciągnął bluzę. Gdy się zbliżyła, pokazał jej każdą dziarę z osobna w świetle latarni. Każda posiadała swoją osobistą historię i znaczenie, każda była dla niego ważna. Domyśliła się tego po sposobie, w jaki o nich opowiadał i choć starała się koncentrować na jego słowach, nie zawsze jej wychodziło. Nadal zbierała dowody, a teraz brakowało ostatniego - wisienki na torcie, do której nie potrzebowała już jego wyjaśnień, dlatego gdy upewniał się, czy to wszystko, przytaknęła i wyjęła z kieszeni smartfon.
   -Pozwól mi tylko coś sprawdzić. - rzuciła, wskazując aparat. -Dla formalności.
   Przygryzł wargę, nie odpowiadając, więc otworzyła przeglądarkę internetową i powoli, majestatycznie wpisała w prostokątne okienko dwa wyrazy. Drżały jej dłonie, denerwowała się, gdyż zdawała sobie sprawę, że chłopak obserwuje aktualnie każdy jej ruch i widzi, jakiego hasła szuka. I znalazła, trafiła. Przejrzała parę pierwszych artykułów, po czym przeniosła się do galerii zdjęć. Widniał na nich ten sam facet, który stał właśnie przed nią. Ten sam.
   -No i co? - odezwał się, zupełnie rozluźniony. -Wyczytałaś coś ciekawego?
   -Marco Reus. - wyrecytowała, czując, że się uśmiecha. Była przekonana, iż wędruje w zupełnie innym świecie, niż dotychczas. Pełnym abstrakcji i absurdu. -Niemiecki piłkarz... Występujący na pozycji napastnika lub pomocnika. Obecnie jest zawodnikiem... Borussii Dortmund.
   Podniosła głowę i przyjrzała mu się uważnie. Pojedyncze elementy układanki zaczęły wreszcie stanowić spójną całość. Blondyn natomiast wzruszył ramionami, oczekując kolejnego kroku z jej strony. To od niej będzie zależeć dalszy przebieg tego kończącego się dnia. Niezwykłego, szalonego i nienormalnego dnia. Cholera jasna, czy Jull akurat w tym aspekcie musiała mieć rację?

~~~

   -Więc tak piłkarze podrywają dziewczyny? - roześmiała się, biorąc do ręki jedną z nagród, ustawionych w równym rzędzie na półce w salonie. Swoją docinką nawiązała bezpośrednio do ich pierwszego spotkania, przed Cocaine. -Najpierw sprawdzają, czy ma fajny tyłek, a później udają, że są anonimowi, dopóki się nie wyda?
   -Niekoniecznie. - zaprzeczył, pojawiając się w pomieszczeniu. -Niektórzy właśnie to wykorzystują, żeby szybciej przypodobać się jakiejś pannie. Zazwyczaj z pożądanym skutkiem.
   -A ty? Nie powiedziałeś mi do samego końca...
   -Nie potrzebuję dodatkowych atrakcji, bez nich też mam wystarczająco dużo problemów, wyłącznie ze względu na medialną osobowość.
   -Stąd ta ściema o "pracy w dużej spółce"? - uniosła dłonie, imitując cudzysłów. Uśmiechnął się pod nosem.
   -Twoja przyjaciółka chce mnie za męża, musiałem coś wymyślić. - odparował, na co oboje zaczęli się śmiać. -Dlatego czasami nie mówię prawdy.
   -A jaki to miało cel w moim przypadku? Nie interesuję się futbolem, nie wiedziałam nawet, jak wyglądasz. Gdybyś się nie przyznał i stwierdził, że, na przykład, prowadzisz firmę reklamową, uwierzyłabym w to. Dlaczego nie brnąłeś w kłamstwa?
   -Ukrywanie się w tym mieście, w ogóle w Niemczech czy w Europie graniczy z cudem, jeśli o mnie chodzi. Szczerze, zaskoczyłaś mnie tym, że nie miałaś pojęcia, czym się zajmuję, rzadko spotykam takich ludzi. Postanowiłem cię przetestować. Nie postrzegałaś mnie jako lokalną gwiazdę, w twoich oczach byłem normalnym człowiekiem i dzięki temu przekonałem się, co naprawdę o mnie myślisz. Poznawałaś mój charakter od prawdziwej strony, a nie tej sztucznie wykreowanej przez internet i gazety czy telewizję. Dowiedziałem się też, co muszę w sobie zmienić, a co poprawić.
   -Wystarczyło po prostu zapytać. - wzruszyła ramionami, przywdziewając na twarz złośliwy uśmieszek. -Przygotowałam całą listę twoich wykroczeń z ostatnich dwóch miesięcy. Chcesz o tym pogadać?
   Przymknął powieki, nieustannie ją obserwując, a gdy nie dawała za wygraną, uległ. Ciekawiło go, jaką ostatecznie opinię mu wystawiła. Ciekawiło dlatego, iż zrobiła to obiektywnie, pomijając jego postawę w blasku fleszy, podczas pracy, denne opisy w sportowych tygodnikach i na portalach plotkarskich. Znała go takiego, jaki jest w rzeczywistości, prywatnie i pomimo, że nie wszystko, co czynił, napawało go dumą, nie wstydził się tego. Irmina wie znaczną część, ale nie całość. Nie ma świadomości jego najgłębiej schowanych zamiarów. I lepiej, by na razie nie miała.
   Siedzieli więc na kanapie, przekomarzając się nawzajem, bo Reus nie zawsze zgadzał się z tym, co zarzucała mu Kastner. Zabrał ją do swojego apartamentu, żeby pokazać jej, jak żyje na co dzień, w cieniu. Tancerkę od samego progu zachwyciła bogata dzielnica i luksus jego posiadłości, lecz nie dała po sobie tego poznać. Zresztą, nie to uznała za najistotniejsze. Nie wodziła wzrokiem po kątach, bo w każdy metr kwadratowy tego budynku władowano tysiące czy miliony Euro. Marco zwyczajnie okazał się pracowitym, utalentowanym mężczyzną i lubił chwalić się gościom swoimi sukcesami. Chyba po raz pierwszy tak mocno jej zaimponował i zauważył to. Dziewczyna podziwiała jego pasję, doceniała, że ją posiada i rozwija, ponieważ to uczucie i stan nie były jej obce. Pod tym względem niewiele się od siebie różnili. Właściwie wcale.
   -Nad tym powinieneś popracować w szczególności! - krzyknęła rozbawiona, wymachując przy tym rękoma. -Kobiety trzeba szanować! Jak ty znajdziesz sobie żonę, jeśli będziesz tak opryskliwie odnosić się do kandydatek?
   -Wspominałaś niedawno, że twoja przyjaciółka nie marzy o niczym innym, poza naszym ślubem. - mruknął, zerkając na nią kątem oka. Roześmiała się jeszcze głośniej.
   -Tak, jeszcze dwa tygodnie temu rzuciłaby ci się na szyję, gdybyś poprosił ją o rękę. - pokazała mu język, kiedy przewrócił oczami. -Ale... Jej walentynki skończyły się lepiej, niż nasze. Chyba, bo od tej pory regularnie spotyka się z naszym przyjacielem z grupy... A ja głęboko wierzę, że im się uda, bo ona i Marcel na to zasługują.
   Reus wyszczerzył się ironicznie, kręcąc głową. No tak, przecież Forni ostatnio ciągle nawija o Julii, w przerwach na prawienie mu kazań odnośnie Irmy. Zrobił się strasznie nudny, lecz, o dziwo, nie przeszkadzało to dortmundzkiej 'jedenastce', wręcz przeciwnie. Oboje znaleźli sobie zajęcie, zatem krótkowłosa tancerka straciła najcięższy filar w swojej obronie. Wprawdzie Robin też się stawiał, ale już nie tak często. Wniosek nasuwał się sam: jeśli dziewczyna zamknie buzię na kłódkę, misternie ułożony plan pójdzie po jego myśli. I czuł w kościach, że tak będzie.
   -To znaczy, że nie mam już u niej szans? - spytał i z teatralnym rozczarowaniem wysunął dolną wargę. -Szkoda...
   -Jeszcze nic straconego... - uniosła brwi, po czym wstała z sofy i podeszła do okna. -Powinnam jej powiedzieć... Na pewno nadal okropnie chce cię poznać. A teraz to w pełni możliwe.
   -Pomyśl o jej relacji z tym Marcelem. Jeśli chłopak faktycznie się zaangażował, a jej także na nim zależy... Rozsypiesz to.
   -Marco, ona jest dla mnie jak siostra... Zawsze mnie rozumiała, zawsze wszystko mi mówiła, tyle o sobie wiemy... Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Nigdy.
   -Teraz zrobisz wyjątek. - rzucił, na co odwróciła się gwałtownie. Stał tuż za nią, nie dzieliło ich nawet pół metra. -Jeśli się wygadasz, odbierzesz mi prywatność. Nie chcesz tego, prawda?
   -Jull nikomu cię nie sprzeda, ręczę za nią. Nie będzie cię dręczyła, ona po prostu bardzo cię lubi i...
   -Słyszałem to wiele razy. - wtrącił, śledząc jej błyszczące tęczówki. -Za żadnym nie wyniknęło z tego nic dobrego. Ludzie, którzy kojarzą mnie jako piłkarza, widzą tylko wielką gwiazdę, wzór do naśladowania, ideał do łóżka albo worek pieniędzy, a ty tego nie dostrzegałaś. Nie każ mi sądzić, że się pomyliłem.
   -Manipulujesz mną. - skwitowała, ponownie wyglądając przez szklaną szybę. Marco mieszkał na osiedlu Phoenix See, a z jego penthouse'u roztaczał się przepiękny widok na jezioro. Zapadła już późna noc, oświetlone latarniami krajobrazy wywierały naprawdę spore wrażenie. Dawniej bywała w tej dzielnicy regularnie, ale odkąd zasiedlają ją milionerzy, nie pojawia się w niej w ogóle. Uznała, iż zwyczajnie tu nie pasuje. -Próbujesz sprawić, że zatańczę, jak zagrasz. Jeżeli wierzysz, że przekupisz mnie swoimi banknotami, jesteś w ogromnym błędzie. Wsadź je sobie tam, gdzie słońce nie dochodzi.
   -Wraca stara Irmina. - roześmiał się, kładąc dłoń na jej ramieniu. To kluczowy moment: od niego zależy intryga. -Nie powiedziałem, że jesteś dziwką, ani teraz, ani wcześniej. Zaufałem ci, cukiereczku, nie schrzań tego. Może zastanawiasz się jeszcze, jak odwdzięczyć się za znaleziony nieśmiertelnik? Proponuję ci układ, atrakcyjny. - szepnął, pochylając się nad jej uchem. Odgarnął włosy z policzka blondynki, przez co mimowolnie zadrżała. -Nikomu się nie pochwalisz. Julii, Marcelowi, innym znajomym, rodzicom... Nikomu, dobrze?
   -Szantażujesz mnie? - wykrztusiła, trwając w bezruchu. Czuła na szyi jego oddech i potrzebowała zapewnienia, że nie musi się bać. -To brzmi jak groźba.
   -Nie, słoneczko... To walka o dalszą anonimowość mojego życia poza boiskiem. Niekiedy przez plotki cierpi również moja rodzina. Z drugiej strony, nie chcę, by opisywali ciebie lub twoją koleżankę jako kolejną zdobycz Marco Reusa. Nie chcę, byś została kolejną z moich fanek. Możemy być parą bliskich znajomych... Lub przyjaciół. Co ty na to?
   -Podsumowując, zamierzasz wprowadzić między naszą dwójkę, a resztę świata mały sekrecik pod tytułem: "Nieoficjalnie się nie znamy".
   -No, coś w tym stylu. - wzruszył ramionami, gdy uśmiechnęła się delikatnie. -To świetne i bezpieczne wyjście, dzięki któremu dalej będziemy mogli się spotykać. Nic złego, zobaczysz.
   Te trzy zdania jeszcze długo po tym, jak padły, dźwięczały jej w uszach. Marco faktycznie pragnął pogłębiać ich relację oraz chronić drogie jego sercu osoby, nic więcej. Wchodząc w to, musiałaby jednak wyrazić zgodę na zatajanie prawdy przed Julią, a nie wiedziała, czy temu podoła. Stanęła przed niełatwym wyborem i teraz z pewnością go nie dokona.
   -Przemyślę to, daję słowo. - oświadczyła, odważywszy się na niego spojrzeć. Nie wyglądał jak rasowy spiskowiec. -Odezwę się do ciebie niedługo w tej sprawie, a teraz przepraszam cię bardzo, ale powinnam już wrócić do domu... Jutro pracuję... A ty zapewne trenujesz.
   -Zgadza się. - puścił do niej oczko. -Odwiozę cię.
   -Nie fatyguj się, zamówię taksówkę.
   -Nalegam. - odsunął się od niej i poszedł po kluczyki do wozu. -Nie kieruj się tym, że to bogata okolica. Odkąd się wprowadziłem, nie odnotowano tutaj poważniejszych przestępstw, ale kilka lat temu przekonałem się, jak w nocy można obchodzić się z młodymi, atrakcyjnymi kobietami, pozostawionymi bez opieki. Nie pytaj. - dodał, gdy zauważył, że rozchyliła usta. -Długa historia.
   Postąpiła tak, jak sobie zażyczył. Jednocześnie zyskała też pewność, iż wpakowała się w coś, czego do tej pory nigdy nie doświadczyła.

~~~

5. marca 2014, środa
   Prowadziła auto, zmierzając w kierunku mieszkania Julii. Można rzec, że to wyjątkowy dzień, ponieważ ostatnio rzadko zdarza się, by razem wracały z próby. Wessler regularnie urywała się z Fornellem i dopiero następnego ranka dawała znać, że żyje. Irmina nie miała do niej żalu, wręcz przeciwnie, cieszyła się, że im wychodziło. Żałowała jedynie, iż chodząca z głową w chmurach dziewczyna od kilkunastu minut nie odrywała wzroku od komórki, dziwnie uśmiechając się do wyświetlacza. Podejrzewała, że koresponduje właśnie z Marcelem, zatem siedziała cicho, nie chcąc im przeszkadzać. Gdy jednak dostrzegła, że Jull nie stuka w klawiaturę, a przesuwa palcem po ekranie, wzdychając do niego bezgłośnie, nie wytrzymała.
   -Zakochałaś się? - zaczepiła ją złośliwie, szukając sposobu na umilenie sobie czekania na zmianę sygnalizacji. Mijały sekundy, a odpowiedź nie nadchodziła. -Julia... Słyszysz mnie?
   -Co? - blondynka podniosła głowę, wyraźnie wyrwana z transu szturchnięciem w ramię. -Ach, tak... Nie, chyba nie, zresztą, nie wiem.
   -To na co tak patrzysz? - pochyliła się w jej stronę, lecz odbijające się w bocznej szybie światło uniemożliwiało wgląd w obraz. -Ślinisz się jak pies na widok smyczy, wyprowadzić cię na spacer?
   -No, bo... Boże, on jest idealny. - jęknęła, znienacka przysuwając smartfon do klatki piersiowej. Kastner zmarszczyła czoło.
   -Kto?
   -Pokażę ci. - znów puknęła w ekran, podsuwając przyjaciółce aparat prosto pod nos. Po jej twarzy błądził cwany uśmieszek. -Jest, prawda?
   Niczego nieświadoma Irmina zerknęła przelotnie na dziewczynę, a potem spojrzała w dół i zaniemówiła. Nie wierzyła w to, co widzi. Szczerzył się do niej z internetowych pikseli, obejmowany przez ciemnoskórego kolegę z drużyny, chłopak, z którym rozmawiała zaledwie trzy dni wcześniej. Teraz przynajmniej wie, że Borussia Dortmund to czarno-żółte barwy, a Marco Reus gra z 'jedenastką' na plecach. Ze świstem wypuściła wstrzymywane w ustach powietrze.
   -Yhm. - tylko tyle była w stanie z siebie wykrzesać. Brutalny powrót do rzeczywistości zafundował jej pan z samochodu z tyłu, głośnym klaksonem zwracając jej uwagę na pozwolenie na jazdę. Ruszając z miejsca, widziała, iż pasażerka wpatruje się w nią z zaciekawieniem.
   -Nie spytasz, kto to? - uniosła podejrzliwie brwi. Irma prychnęła, uśmiechając się lekko.
   -Nie muszę, domyślam się.
   -Teraz już orientujesz się, kogo mi szukać. - pisnęła podekscytowana, wgapiając się w fotkę z treningu. -Szczerze, to przespałabym się z nim nawet za darmo. Mógłby pieprzyć mnie każdego wieczora i jeszcze w nocy, a i tak nie miałabym dość. Na pewno jest zajebisty w łóżku. Ciekawe, czy lubi...
   -Julia! - krzyknęła, na co ta aż podskoczyła. Krótkowłosa wzięła głęboki wdech, by opanować emocje. -Dałabyś mu spokój! Słyszysz w ogóle, co ty teraz mówisz? On jest tylko człowiekiem, a nie bogiem seksu na zawołanie!
   -Dlaczego go bronisz? - zaintrygowana, odwróciła się do kierowcy. Przygryzła wargę. -Niedawno nie chciałaś nawet na niego patrzeć, a teraz zmieniłaś się w jego prawnika?
   -Bo... W tym wszystkim zgubiłaś Marcela. Przypominam ci, że się spotykacie, a on naprawdę się angażuje. Chcesz to spieprzyć?
   -On nie musi mieć o niczym pojęcia...
   -Zadam ci pytanie. - powiedziała poważnie, zaciągając hamulec ręczny przed wieżowcem kumpeli. Przekręciła się ku niej, patrząc jej w oczy. -Rzuciłabyś Forniego dla jakiegoś tam Reusa, tylko dlatego, że ten drugi gra w piłkę i żyje jak król? No, i oczywiście może mieć tysiące takich, jak ty. Wybrałabyś uzależnienie się od gbura, który jest sławny i huczące od plotek media czy związek z gościem, którego znasz parę ładnych lat?
   Julia milczała. Układała w głowie wypowiedź, która usatysfakcjonuje Irminę, choć ona zorientowała się już, że nie będzie słodko. Nie zamierzała wszczynać kłótni, lecz podejmowała właśnie decyzję i odpowiedź Wessler jej w tym pomoże. Rozstrzygnie: tak czy nie.
   -Kochanie, to moja sprawa. - zaczęła delikatnie, aby ostudzić napiętą atmosferę. -To trudne, więc postaw się na moim miejscu... Niecodziennie nadarza się okazja do chodzenia z piłkarzem, w dodatku tej klasy! Zadowoliłby mnie nawet jednorazowy epizod, reszta się nie liczy. A Marcela naprawdę szanuję, więc nie bierz mnie za...
   -Rozumiem. - ucięła krótko, zaciskając palce na kierownicy. Temat zamknięty. Kochała Jull jak siostrę, aczkolwiek nie przypuszczała, że dla kasy spławiłaby mężczyznę, który darzy ją prawdziwym uczuciem. A może jej pojęcie o miłości jest takie staroświeckie? -Nie będę cię oceniała.
   -Gniewasz się?
   -A z jakiego powodu? Obie jesteśmy dorosłe, same o sobie decydujemy. Zaakceptuję twoje wybory, nawet te najgłupsze.
   Położyła dłoń na kolanie dziewczyny, po czym uśmiechnęła się pokrzepiająco. Mimo to, pożegnały się w dość chłodnej atmosferze. Kastner odprowadziła wzrokiem drugą z tancerek do klatki schodowej, po czym ze schowka wyjęła iPhone'a i napisała sms-a do Marco.

"Miałeś rację... Nikomu nie powiem, obiecuję. Tajemnica?"

   Wiadomość zwrotną odebrała, otwierając kluczem drzwi do mieszkania. Zawierała jedno słowo, które i tak wywołało przyjemne ciepło na sercu.

"Tajemnica."

***

Dobra! Nie mogłyście doczekać się, kiedy Irmina dowie się, kim jest Reus, więc spontanicznie zmieniłam scenariusz i... Już wie :p Zauważcie jednak, w co się wpakowała: podjęła decyzję o spiskowaniu za plecami najlepszej przyjaciółki. Mało tego, nadal nie ma pojęcia o przyjaźni Marco i Marcela, a piłkarz układa sobie co do niej coraz to nowsze plany i zamiary... Ale to wszystko z czasem :D

Ach! Jeśli myślicie, że to właśnie ten 'przełomowy moment' - w jakimś stopniu tak, ale nie o to mi chodziło. Ten drugi też jest już blisko :)

Teraz lecę na egzamin, więc trzymajcie mocno kciuki! ❤

5 komentarzy:

  1. Hej kochana!!!
    Jak się cieszę, że wreszcie rozdział na tym blogu (choć strasznie też kocham bloga o Lenie i chyba nie mogłabym między nimi wybierać.) Śmieję się sama z siebie, bo kiedy tylko widzę, że coś wstawiłaś to rzucam wszystko co robię i czytam:)
    Zaskoczyłaś..bardzo pozytywnie tym, że Irmina dowiedziała się o Marco, jednak jeszcze mocniej spodobało mi się, że postanowiła dotrzymać tajemnicy piłkarza. Wow.. I w ogóle jak przyjęła tę informację.. Nie zabiła go!:D (postępy haha:) )
    Szkoda, że Julia okazała się takim "stereotypem" dziewczyny wg. Marco i że Irmina mimo wszystko zamknęła buzię na kłódkę. Nie rozumiem zachowania Julii.. Trochę..No.. Słabe. (lekko mówiąc)
    Mam wrażenie, że Marco jest jakoś zauroczony Irminą, coś tam do niej czuje..
    I co z tym drugim przełomowym momentem? Nie mogę się go strasznie już doczekać!:)
    Mam nadzieję, że egzamin poszedł dobrze!:)
    Jeśli tak zapraszam do siebie na bloga..a jeśli nie..to nie :D Nie no, zapraszam, zapraszam;)
    Dużo, dużo weny i jeszcze więcej czasu na pisanie tak cudnych rozdzialików:)
    Buziaki!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuu mi tu Marco przywodzi na myśl Christiana Greya. Tworzy w okół siebie taką aurę tajemniczości, grozy a jednocześnie zranionego, bojącego się miłość chłopca. Przyciąga jak magnes... kurde, współczuję i zazdroszczę Irminie, bo łatwo to ona z nim mieć nie będzie... Ale za to jak bardzo warto walczyć o takiego faceta. Eh

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym tygodniu dosłownie "połknęłam" wszystkie twoje 3 blogi. I ... no cóż jesteś mi winna telefon! Bo twój Marco wywołuje takie emocje, że w pewnym momencie *czytając twojego pierwszego bloga na uczelnianym korytarzu* telefon dosłownie wypadł mi z rąk! I oczywiście z szybki została jedynie wielka pajęczyna. Ale nie przejmujmy się tak przyziemnymi sprawami i wróćmy do opowiadania. ... Brak słów, kocham, kocham, kocham, kocham. Miłością dozgonną.
    Kocham Marco romantyka i Marco perwersyjnego dupka, który myśli, że nigdy się nie zakocha, naiwnie myśląc, że to z Irminą to tylko pociąg seksualny i zabawa... Eh.. przeliczysz się kochanieńki, mam rację?? Proszę, żebym miała. Każde jego wydanie jest idealne. Każde emocje przeżywam razem z twoimi bohaterami. Rzadko kiedy, jakieś fanowskie opowiadania potrafią mnie tak zachwycić. Proszę, pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Z ogromną niecierpliwością wyczekuje następnego rozdziału. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    Mam nadzieję, że wszystkie egzaminy się udały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej... Dziękuję za wszystko, co napisałaś! Myślałam, że na tym etapie blogowania nie da się już zdobyć nowych czytelników, a tu proszę... Jednak się da! :))
      Dziękuję, że jesteś i bardzo się cieszę, że podoba Ci się zarówno ten blog, jak i dwa pozostałe. Tamta historia jest już w fazie końcowej, ale ta tak naprawdę dopiero się rozkręca i myślę, że jeszcze dużo będzie się działo... Dlatego mam nadzieję, że zostaniesz :)

      Egzaminy tak, udały się :)

      Buziaki, pozdrawiam ♡

      Usuń
    2. ♡ ♡ ♡ Oj, zostaje! Nie mogłabym inaczej.

      Usuń