niedziela, 16 sierpnia 2015

Dwa: Impreza

4. stycznia 2014, sobota
   Wyłączyła silnik, wyciągnęła kluczyk ze stacyjki, po czym wysiadła ze swojego czerwonego Audi i zamknąwszy drzwi, udała się do wejścia. Nie rozumiała, po co Marcel chciał ją zobaczyć już o jedenastej rano w Cocaine, skoro popołudniu umówili się na próbę. Tłumaczył, że to sprawa wyższej rangi i bardzo mu zależy na jej obecności. A że umierała akurat z nudów, bez wahania zdecydowała się odwiedzić przyjaciela.
   W środku, przy barze siedziała już Julia, pogrążona w rozmowie z tancerzem oraz Robinem, zajętym dodatkowo polerowaniem naczyń. Wszyscy uśmiechnęli się na jej widok, a gdy usiadła na wysokim krześle, obdarzyła ich wszystkich całusami w policzek. Śmiali się i żartowali, często uderzając się w ramiona. Obdarzony wzrostem Niemiec zaproponował dziewczynom piwo na koszt firmy, musiały jednak odmówić, gdyż obie przyjechały autami i nie wyobrażały sobie, by płacić bezmyślne mandaty.
   -Napój bezalkoholowy? - Kaul nie dawał za wygraną. Kobiety także zaprzeczyły.
   -Jeśli postawisz sok, to bardzo chętnie. - uśmiechnęła się Irmina. -Jabłkowy, wiśniowy, porzeczkowy... Wszystko, poza pomarańczowym.
   -Zupełnie, jak Marco. - zauważył chłopak, ściągając na siebie uwagę towarzyszy. Przyjaciółki uniosły brwi, natomiast Marcel patrzył na niego spode łba. -No co?
   -Nic, nic. - uciął krótko Forni, odwracając się w kierunku blondynek. -Swoją drogą, jeszcze raz cię przepraszam, Irma. Rozmawiałem z nim i obiecał, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy.
   -Dobrze zdaję sobie z tego sprawę, bo ja też nie zamierzam nigdy go spotkać. Nie mam cierpliwości do egoistów. - odpowiedziała kąśliwie, zachowując spokój, choć w rzeczywistości bez przerwy myślała o zemście. Najpierw jednak chciała opracować plan doskonały, a dopiero później poprosić o kontakt do tajemniczego Marco. Musi go upokorzyć, aby doszedł do wniosku, że postąpił jak debil. Upokorzyć przed paczką znajomych, przyjaciół, a może nawet przed rodziną. Zapamięta ją na zawsze.
   -Do dziś nie przyznał, co w niego wstąpiło. - Marcel nadal bronił piłkarza. -Normalnie takie teksty nie występują u niego na porządku dziennym... Sam się wtedy wkurzyłem.
   -Okej, nie tłumacz go. - tancerka położyła dłoń na ramieniu kolegi. -Ja również okropnie się wściekłam, ale było mi przede wszystkim przykro. To zdarzenie nie powinno mieć miejsca.
   -Żałuj, że nie słyszałaś, jak się na siebie wydzierali. - wtrącił Robin, zerkając z góry na współpracownika. -Gdyby Armin nie zadzwonił, zapewne to oni przejęliby rolę mojego budzika.
   -Mimo wszystko, cieszę się, że mamy to już za sobą. - Kastner ogarnęła wzrokiem trzy wpatrzone w nią twarze i natychmiast dostrzegła, iż Julia tylko czeka na właściwy moment, by wyskoczyć ze swoim pytaniem o jej 'przyszłego męża', niejakiego Reusa. Żeby pozbawić ją jakichkolwiek złudzeń, zdecydowała się na szybką zmianę tematu. -Po prostu trzymajcie nas z daleka od siebie, dzięki czemu unikniemy problemów. A teraz, czy ktoś może mnie oświecić i wyjaśnić, dlaczego się tutaj zebraliśmy?
   -To już twoja działka. - olbrzym poklepał zapatrzonego w długowłosą dziewczynę Fornella. Nie pierwszy raz złapał go na tym, że zawiesza oko na blondynce i zapomina, że żyje. Irmina natomiast podobne drobiazgi rejestrowała na treningach i już od kilku tygodni dysponuje konkretnymi podejrzeniami. Najwyraźniej tylko sama zainteresowana nie wpadła jeszcze na zmiany w jego postawie odnośnie swojej osoby. A trzeba zaznaczyć, iż były coraz bardziej widoczne.
   -Jasne. - bąknął pod nosem, nerwowo skubiąc palcami zakończenia firmowej koszulki. Chwilami nie potrafił ukrywać swoich uczuć lub w ogóle nie próbował tego robić. -Wczorajsza impreza wypadła zajebiście, aczkolwiek uznałem, że brakowało mi was. Nie czaicie? Chciałbym zorganizować mały pokaz taneczny, mniej więcej o dwudziestej trzeciej. Oczywiście, nie całej grupy, bo to niemożliwe, nie zbierzemy się do wieczora. Kilka osób.
   -Kogo zaprosiłeś? - zapytała Jull, wpatrując się w niego. Irmina oraz Robin odnieśli wrażenie, że to najpiękniejsza w jego mniemaniu chwila tej soboty, choć dzień praktycznie dopiero się zaczął. Chłopak westchnął ciężko.
   -Wystąpi trzech chłopaków: Jonas, Ben i ja, no i trzy dziewczyny: wy i Ann-Kathrin.
   -Chyba żartujesz. - rzuciły jednocześnie z pogardą. Odwróciły głowy zerkając na siebie i wzdrygnęły się na samą myśl dotyczącą wizji tego wydarzenia. Cierpiały na każdym treningu, zmuszone do przebywania z Niemką w jednym pomieszczeniu i właśnie dowiedziały się, że tej nocy będą znosiły swoją obecność w ramach własnego czasu prywatnego. To jak cios poniżej pasa.
   -Nie masz innej kandydatki? - fuknęła z wyrzutem Wessler, na co brunet zacisnął usta i pokręcił przecząco głową.
   -Starałem się, ale tylko ona przystała na propozycję. Nie miałem innego wyboru.
   -Mogłeś zaangażować dwa duety, a nie trzy. - dodała druga z kobiet, z oburzeniem krzyżując ręce na klatce piersiowej.
   -Wiedziałem, że strzelicie focha. - uniósł kąciki ust ku górze. -Wiem też, że się nie znosicie, choć nie mam pojęcia, z jakiego powodu, ale to w tej chwili nieistotne. Proszę was o przysługę.
   -Zróbcie to dla nas, dla atrakcyjności imprezy i dla klubu. - wtórował mu Kaul. -Akurat oni trzej są obrzydliwi, ale taka sama ilość pięknych lasek to już coś.
   -Dzięki, stary. - jęknął zrezygnowany dwudziestopięciolatek, śmiejąc się cicho. -To jak? Wchodzicie w to?
   Przyjaciółki popatrzyły po sobie i wzruszyły ramionami. Choć przymus przebywania w pobliżu panny Brömmel nie napawał ich optymizmem, nie miały serca odmówić Marcelowi. Zdawały sobie sprawę, ile pracy oraz wysiłku obaj panowie wkładają w ten budynek i zawsze pomagały im z największą przyjemnością. I żadna lafirynda tego nie zmieni.
   -Niech będzie. Poświęcimy się w imię dobrej zabawy.
   -Jesteście wspaniałe! - ogromny ciężar spadł z chłopaków, a oni sami dali upust swej radości, mocno, aczkolwiek po przyjacielsku ściskając tancerki, które roześmiały się głośno. Szczęście sprzymierzeńców to dla nich największa nagroda.
   -Stawiamy jednak jeden warunek. - oświadczyła Julia, w którą pozostali wlepili oczy. Nawet Kastner nie wiedziała, co uknuła. -Zaraz po występie wraz z Irmą jedziemy do domu. Jeden nadprogramowy układ z silikonowym pudłem w zupełności wystarczy.
   -Umowa stoi. - uścisnęli sobie dłonie, po czym podnieśli szklanki i wznieśli toast za dzisiejszy event.

~~~

   Na próbie, która dla części zespołu zakończyła się nieco wcześniej, jak zawsze dali z siebie wszystko. Wybrana przez Marcela szóstka, której występ będą dziś podziwiać klubowicze Cocaine, została natomiast dłużej, by ułożyć i przetestować wspólną choreografię. Ćwiczyli, wprowadzali poprawki, dzielili się nowymi pomysłami, dopóki nie uznali, iż wszystko jest już na tyle dopracowane, że spokojnie mogą wieczorem pokazać to ludziom. Irmina i Julia wychodziły z siebie, by nie ścierać się z Ann-Kathrin, niestety, Fornell przewidział inny scenariusz. Bez pokazów solowych, bez układów damsko-męskich - imprezowicze zobaczą dziś jedynie trzy duety, a później osobne umiejętności dziewcząt i chłopaków. Perspektywa tańczenia na scenie ze znienawidzoną koleżanką obrzydziła przyjaciółki do tego stopnia, że gdyby nie silne więzi z Marcelem, obie już dawno siedziałyby w aucie, wracając do domów. Dały jednak słowo i nie miały serca wycofać się na półtorej godziny przed rozpoczęciem eventu, gdyż wiedziały, że właściciele klubu nigdy by im tego nie wybaczyli, a one nie mogą zawieść.
   -Marcel jest w tym kurewsko dobry. - oświadczyła Julia, gdy prosto z sali jechały do klubu. Na zajęcia dotarły razem, samochodem Irminy, która później odwiezie długowłosą blondynkę. Brömmel przebywała z Fornim w jego wozie, więc mogły pozwolić sobie na spokojną rozmowę, bez szpiegów i niepotrzebnych skoków ciśnienia.
   -W czym? - spytała, zerkając przez ułamki sekundy na towarzyszkę, obdarzającą ją litościwym spojrzeniem.
   -Nie wiem, o czym pomyślałaś, ale mnie chodziło o taniec. - odpowiedziała uszczypliwie.
   -Robi to od dziecka, musi być doskonały. Ale w łóżku pewnie też niczego sobie.
   -Mówiąc to, bazujesz na własnych doświadczeniach? - Wessler uniosła brwi, wymownie nimi poruszając. Usłyszała prychnięcie.
   -Nie leci na mnie. Ale pewne źródło dostarcza mi informacji, że oddałby wszystko za choćby jedną noc z pewną dziewczyną z naszej grupy.
   -Serio? Powiedział ci? - zapiszczała pasażerka, co tylko utwierdziło Irminę w przekonaniu, że niczego nie dostrzegła. Okropnie żałowała bruneta, lecz nie chciała go wkopać. Ta dwójka najwyraźniej się lubiła, więc może któregoś słonecznego, cudownego dnia dojdą do miłosnego porozumienia.
   -Nie tak wprost. - tłumaczyła, skupiając uwagę na przejeździe przez skrzyżowanie. -Ale to widać.
   -Nie zauważyłam. - wydęła usta, na co Kastner westchnęła teatralnie. Gdyby nie musiała trzymać rąk na kierownicy, zapewne jedną z nich uderzyłaby się w czoło.
   -Wystarczy obserwować, Jull. - stwierdziła neutralnie. -Bardzo chciałabym mu pomóc, ale sądzę, że powinien załatwić to sam. On najlepiej wie, co czuje.
   -To prawda. - dwa słowa wydawały się dobitnie zakończyć temat. Trwały przez chwilę w milczeniu, aczkolwiek żadna z nich w towarzystwie tej drugiej nie potrafi długo trzymać buzi na kłódkę, zatem nowy obiekt plotek znalazł się niemal błyskawicznie. -Ciekawe, jak i z kim nasza bogini seksu wróci dziś z baletów, no nie?
   Zerknęły w lusterko, po czym uśmiechnęły się złośliwie. Ann-Kathrin rozmawiała przez telefon, dość często wybuchając śmiechem. Co zastanawiało dziewczyny, Marcel zawsze jej wtórował, ale zajęte docinaniem tancerce, nie roztrząsały, dlaczego.
   -Z chłopakiem? - podsunęła Irma, ironicznie wypuszczając powietrze z ust. -Nie wierzę, że nie znalazł się frajer, którego nie uwiodła toną plastiku.
   -Znalazł się. - potwierdziła z powagą młodsza. -Mario Götze.
   -Co to znów za typ?
   -Na litość Boską, jaka ty jesteś do tyłu! - wykrzyknęła, łapiąc się za głowę. -Götze jest piłkarzem Borussii. Najlepszy kumpel Marco, coś, jak brat.
   -Więc nic dziwnego, że jestem do tyłu. - mruknęła znudzona, zaraz jednak wpadła na pomysł, który ożywił ją do tego stopnia, iż musiała uważać, żeby nie stracić panowania nad autem. -Hej, w takim razie poproś ją o numer do tego twojego wybranka! Popatrz, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Miałabyś go podanego na tacy!
   -Zwariowałaś? - Julia popukała się w skroń. -Prędzej by mnie zagryzła. Na sto procent kazała Mario przekazać wszystkim jego kolegom, aby trzymali się od nas z daleka, bo nas zna i zdaje sobie sprawę, że straszne z nas wiedźmy. Jak idę na mecz, boję się, że oni wszyscy się na mnie gapią.
   -Tak, do tego wskazują cię palcem i gadają: "zobacz, to ta ekstra dupa, której zdjęcie pokazała nam wczoraj sztuczna kobieta Mario!". A na to podchodzi Reus z tekstem: "odpierdolcie się! To moja przyszła żona, więc przestańcie się nią podniecać!"
   -Śmieszy cię to? - fuknęła blondynka i zacisnęła usta. Irmina oparła głowę na kierownicy, bowiem właśnie zaparkowały pod Cocaine. Powstrzymywała kolejny atak.
   -Nie, skąd. - boleśnie przygryzła wargę, by nie urazić dziewczyny swoim rozbawieniem. -Po prostu martwię się, że jednak zajdzie potrzeba wysłania cię do Hogwartu.
   -Chrzań się. - warknęła wysiadając z samochodu, a następnie z impetem trzaskając drzwiami. Nie cierpiała, gdy ktoś się z niej nabijał, ale czy ktokolwiek uważał to za przyjemne?
   -Poczekaj! - Kastner wybiegła ze środka i dogoniła swą bratnią duszę, odwracając się jeszcze, by pilotem uniemożliwić wejście niepożądanych osób do jej Audi. -Przepraszam, przecież wiesz, że cię kocham. Przysięgam, że przyjmę zaproszenie na twój ślub z Marco Reusem i z przyjemnością będę się bawić na waszym weselu.
   -Zapomnij, że je dostaniesz. - usłyszała w odpowiedzi, na co obie się przytuliły. -Nie pożyczę ci nawet płyty w filmem do obejrzenia.
   Przygotowana do riposty, już miała się odegrać, gdy dołączyła do nich reszta ekipy wraz z Jonasem i Benem, a Fornell niemal siłą wepchnął je przez drzwi. Tam czekali już Armin i Robin z kumplami i kiedy tylko ich zobaczyli, wyciągnęli ręce, machając zamaszyście. Ponieważ do lokalu zaczęli przybywać pierwsi Dortmundczycy, paczka przeniosła się na zaplecze, gdzie podjęli temat wczorajszej imprezy. Głównie mężczyźni mówili i opowiadali, natomiast trzy Niemki słuchały ich relacji, przerywając ją pytaniami. Tancerze zrelaksowali się w ten sposób przed nadchodzącym wielkimi krokami występem oraz spędzili miło czas w sympatycznym gronie.
   Impreza rozkręciła się błyskawicznie i to nie pierwszy taki przypadek. Cocaine już od jakiegoś czasu słynie z niezapomnianych wydarzeń i cieszy się dobrą renomą w mieście. Irmina i Julia zdawały sobie z tego sprawę, dlatego nie próżnowały i przez dwie godziny szalały na parkiecie z kolegami z zespołu, dopóki na kilkanaście minut przed prezentacją choreografii nie zostały poproszone przez Marcela o przygotowanie. Usiedli więc wszyscy razem i wspólnie się mobilizowali. I gdy już mieli podejść pod scenę, pojawił się Robin i łapiąc Fornella za ramię, obiecał, iż zaraz odda go z powrotem, po czym pociągnął go za najbliższy róg.
   -Oszalałeś? - chłopak wytrzeszczył oczy i otworzył szeroko usta. -Za moment wchodzimy!
   -Wiem, wybacz, ale to ważne. - wyjaśniał wyższy. -Dzwonił Marco. Spóźnią się. Mario rozładował akumulator, musieli zholować auto i przyjadą od Woody'ego. Tyle mi przekazał.
   -Zaraz, zaraz... - brunet zacisnął powieki i pokręcił głową, jakby chciał przyswoić wszystkie informacje. -Jak to: spóźnią się? Przecież Irma po pokazie zmyka do domu, a on zarzekał się, że ją przeprosi!
   -Dlatego musiałem cię o tym powiadomić. - Kaul dostrzegł zdenerwowanie przyjaciela i usiłował go uspokoić. -Pytałem, prosiłem, żeby coś wykombinowali, ale jak grochem o ścianę. Nie dotarło.
   -Kurwa, co za idiota... - jęknął, przesuwając dłońmi po policzkach. -Chyba ten pusty blond mocno się z nim identyfikuje, ale jeśli napatoczy się okazja, natychmiast przefarbuję go z powrotem na rudo. Należy mu się.
   -Marcel, na razie odpuść. - towarzysz poklepał go po plecach. -Skup się na 'teraz'. Wszyscy czekają.
   -Oczywiście. Dzięki, stary. Reusa załatwię później.
   Po dwudziestu minutach show dobiegło końca, a tańczący z uśmiechami na ustach opuszczali główną scenę klubu. Brawa oraz wiwaty gości odbijały się echem jeszcze po ich zniknięciu. I mogło się wydawać, że wypadło idealnie, że nie popełnili żadnego błędu, ale za kulisami doszło do nieprzyjemnej i zupełnie zbędnej sytuacji. Irmina doskoczyła do Ann-Kathrin i z całej siły uderzyła ją w przedramię, aż dziewczyna pisnęła.
   -Ty zdziro! - wrzeszczała dwudziestodwulatka, zbliżając się do swej ofiary. -Ciągle szukałaś szansy, żeby nadepnąć mnie na stopę! Jesteś aż tak wyrachowana?
   -O czym ty pieprzysz? - broniła się przed atakami. -Gdybyś była lepszą tancerką, potrafiłabyś wygospodarować sobie wystarczająco dużo miejsca. Przykro mi.
   -Co za kurwa... - Kastner zamachnęła się na rywalkę, na szczęście Julia i Marcel interweniowali w porę. Chłopak złapał ją w pasie i siłą odsunął od Ann, a Wessler mówiła do niej kojąco.
   -Kochanie, już dobrze. - patrzyła jej w oczy, gdy Ben i Jonas podeszli do poszkodowanej, by zorientować się, czy nic jej nie jest. -Ona nie chciała ci zaszkodzić. Nawet, jeśli się zetknęłyście, to tylko przypadek i nikt nic nie widział, rozumiesz? Było genialnie, Marcel jest dumny. Ogarnij się, przecież nie zrobisz jej krzywdy tylko dlatego, że się nie lubicie, prawda?
   Napastniczka jeszcze raz posłała Brömmel pełne jadu spojrzenie, po czym głośno wypuściła powietrze z ust. Żadna z nich nie wiedziała, z jakiego powodu tak bardzo się nienawidzą. Nie pamiętały początku tej wojny, po prostu nie przypadły sobie do gustu i nie walczyły o to, by cokolwiek zmienić. Dopóki ich kłótnie nie wpływały na atmosferę w grupie, nikt nie wkraczał do akcji, lecz jej członkowie wiedzieli, iż spór nie może trwać wiecznie. Wykazywali się ogromną cierpliwością, ale na rozejm nie będą czekać w nieskończoność.
   -Idę się przebrać i wracam do domu. - oświadczyła sucho, zręcznie wyswobadzając się z uścisku przyjaciela. -Nie chcę oddychać tym samym powietrzem, co ona. Zostań, jeśli chcesz, ale nie dzwoń do mnie w środku nocy, abym cię odebrała. Rano mam warsztaty.
   -Przyjechałyśmy razem, więc wyjedziemy razem. - zadeklarowała solidarnie Jull, spoglądając przepraszająco na bruneta. Dziewczynom umknęły porozumiewawcze spojrzenia, jakie wymienili właściciele klubu - Robin pokręcił przecząco głową, zatem Marcel wiedział już, że Marco nie zdąży na czas. Nie będzie w stanie zatrzymać wściekłej Irminy, bo w tym stanie nie słucha niczyich próśb i błagań. Piłkarz znów wszystko spieprzył, a następna okazja do rozmowy między nimi zapewne nie przydarzy się zbyt szybko. Gratulacje, Reus. Spóźniasz się, zachowujesz jak baba i potem dziwisz się, że nie masz partnerki?
   Dwie tancerki wpadły do garderoby, zrzuciły stroje i założyły delikatne, wizytowe sukienki, w których dotarły do Cocaine. Dopiero wtedy w pomieszczeniu zameldowała się Ann. Wychodząc, podziękowały Kaulowi i Fornellowi za zaproszenie, pożegnały się z ich znajomymi, Jonasem oraz Benem, po czym ruszyły ku wyjściu. Stały już na ostatnim stopniu schodów, gdy Julia złapała za rękę drugą z blondynek. Ta odwróciła się i zerknęła na nią pełna gniewu.
   -Irma, muszę do łazienki. Chyba nie życzysz sobie, żebym posikała się w twoim wozie.
   Nie spodziewała się, iż w odpowiedzi usłyszy głośny śmiech koleżanki, dlatego otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Zeszły na parter, cmokając się w policzki.
   -No, leć. Poczekam na zewnątrz.
   Puściła do niej oczko i rozdzieliły się - Julia w poszukiwaniu toalety, Irmina w kierunku wyjścia. Przeciskała się przez tłum, klnąc pod nosem, ponieważ odrzuciła propozycję Marcela, który chciał wypuścić je tylnym wyjściem. Uznały, że skoro samochód i tak stoi na parkingu dla gości, opuszczą Cocaine głównymi drzwiami.
   Po jakiejś minucie pchnęła wreszcie szklane wrota i znalazła się na zewnątrz. Odetchnęła z ulgą, zdając sobie sprawę, że już niedługo będzie w mieszkaniu, wskoczy do wanny, a później w spokoju położy się do łóżka. Odwróciła się, by zorientować się, czy Wessler przypadkiem nie ma już w pobliżu, zapomniała jednak o istotnym aspekcie - znajdowała się jeszcze na wysokim podeście, z którego musiała zejść, aby stanąć na pewnym gruncie. I być może cierpiałaby teraz na ból w skręconej kostce, gdyby ktoś nie zauważył, że się zagapiła. Ktoś, kto obecnie trzymał ją w ramionach i cierpliwie czekał, aż ochłonie, łapiąc równowagę. Ktoś, kto przeżył równie ciężki wieczór, ale znał cierpienie spowodowane kontuzjami i nie doprowadził, by poczuła je obca mu kobieta. Ktoś, dzięki komu prawdopodobnie zrozumie, że w życiu nie liczy się pierwsze wrażenie. Bo z biegiem dni to, co pożądane, potrafi stać się znienawidzone, a to, co znienawidzone, potrafi stać się pożądane.

***

Jest nowy rozdział, są nowe fakty :) Marcel zakochany w Julii, Irmina i Jull z wzajemnością nienawidzące AK... I zaznaczę tylko, że w tym opowiadaniu nic nie będzie przypadkowe ;)
Warto też wspomnieć, że Ann będzie występowała jako tancerka, nie modelka, ale pewnie będę jej wplatała jakieś tam sesje zdjęciowe. No i Götze pozostanie zawodnikiem BVB.

Wczorajsze zwycięstwo Borussii tak mnie zszokowało i zmotywowało, że dokończyłam pisanie trzeciego rozdziału i opublikuję go w przyszłym tygodniu. Tymczasem czekam na Wasze komentarze :)

4 komentarze:

  1. Ludzie trzymajcie mnie... Czemu ty tak rewelacyjnie piszesz? Te zdania nie mają końca! ;D Stawiam, że na 100% złapał ja Marco. Wręcz to oczywista oczywistość...chyba, że zrobiłaś to specjalnie i wpadła na jakiegoś patłacha,w którym się zakocha. (Broń Cię Panie Boże!) A zakończyć w takim momencie?! Polsat z ciebie i tyle ;p
    Korzystaj z weny kochana i pisz ile wlezie!
    Buziaki!!:*** czekam na next! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, kochana! Normalnie nie zauważyłam, gdy skończyłam czytać. Chciałam potem więcej!
    Przepraszam też, że tak późno, ale sama musiałam uporządkować swoje zakończenie na blogu :)
    Ale dorzeczy, niesamowicie podoba mi się postać naszej głównej bohaterki. Ma ciekawy charakterek i już nie mogę się doczekać tego spotkania na końcu, bo chyba wszyscy wiemy, kogo tam zastała. No... chyba, że nas zaskoczysz :)
    Dobra, ja dzisiaj krótko, bo zaraz laptop mi się wyłączy :D Ta.. chyba wiesz o co mi chodzi XD
    Do następnego i postaram się być szybciej niż teraz ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana bardzo dziękuję za zaproszenie! ♥
    Jestem i nawet nie wiesz jak bardzo jestem zadowolona! :D
    Masz niebywały talent, a sposób w jaki przekazujesz nam rozdział, jest po prostu genialny!
    Wysoko zawiesiłaś poprzeczkę, nie ma co! :D
    Co do Irminy? Wydaje mi się być bardzo ciekawą osobą. Ma dość intrygujący charakter. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Ach, dziewczyna - bomba. :D Wydaje mi się, że Marco zdążył, tak? :) To on? To na niego wpadła? :D
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Upsss......... Troszeczkę się spóźniłam (przepraszam), ale już jestem :)
    Nie dziwię się Irminie, że chce zemścić się na Marco. Gdybym była na jej miejscu prawdopodobnie też obmyślałabym jakiś niecny plan zemsty :D
    Mam nadzieję, że wpadła właśnie na Reusa. Ba, ja jestem tego pewna!
    Cóż, zmykam na Twojego drugiego bloga, bo mam zaległości do odrobienia.
    Życzę dużo weny,
    Mańka :)

    OdpowiedzUsuń