-Jest okej. - zapewniła, poprawiając sukienkę. -Dziękuję za troskę i za pomoc.
-Na pewno? Nic sobie nie zrobiłaś? - chciał jedynie zyskać pewność, że faktycznie jest bezpieczna i nie potrzebuje jego dalszej opieki, ona jednak odebrała to jako natarczywość, dodatkowo potęgującą jej i tak silną złość. Wyczerpała już pakiety uprzejmości na dziś.
-Tak, powtarzam po raz drugi, więc proszę, przestań... O mój Boże. - chwila, w której spojrzała mu w oczy, była jednocześnie tą, w której zamilkła i skamieniała jak słup. Wydawało jej się, że mężczyzna, który uratował ją od urazu nogi oraz ogromnego bólu, to najprzystojniejszy Niemiec w całym Zagłębiu Ruhry. Ba, w całym kraju. W tym momencie rozpierała ją duma, że pochodzą z jednego państwa, że są rodakami. Natychmiast postanowiła pożyczyć arsenał kultury osobistej, zarezerwowany na niedzielę. Tylko małą część, całą resztę wykorzysta na zajęciach z dzieciakami. Prezentacja dobrych manier stała się priorytetem.
-Coś nie tak? - zastanawiał się chłopak, spoglądając na swoje ubranie. Założył białą koszulę i czarne jeansy. Może dlatego wyglądał tak pociągająco w zielonych tęczówkach Irminy.
-Dlaczego tak uważasz? - odbiła piłeczkę, subtelnie przygryzając wargę. -Dla mnie jest super, nie wymaga żadnej poprawki.
-Dziwnie zareagowałaś. - uśmiechnął się, lustrując ją uważnie. -Ale dzięki. Więc co tutaj robisz? Próbowałaś popełnić samobójstwo na schodach?
-Skąd! - oboje wybuchnęli śmiechem. -Szłam do samochodu, ale moja przyjaciółka korzysta jeszcze z toalety, więc czekam na nią. Sprawdzałam, czy nie wraca i straciłam równowagę.
-Do samochodu? - zdziwił się brunet. -Nie piłaś?
-W żadnym wypadku! Bawiłam się wprawdzie, ale ogólnie można rzecz, że byłam w pracy. - zachichotała, gdy dotarło do niej, jak zabrzmiały jej słowa. -Nie wyobrażaj sobie brudnych historii, po prostu obiecałam przyjacielowi, że wyświadczę mu przysługę. Okej, nic więcej nie mówię.
-Nie przejmuj się. - również się roześmiał. -Nie wziąłem cię za taką laskę. No wiesz, dorabiającą w klubach.
-Masz szczęście. - mrugnęła do niego, zarzucając włosy na ramię. Słyszała, że na facetów to działa, choć ich długość nie była okazała. -A ciebie co tu sprowadza?
-Cóż... Mój dobry przyjaciel podpadł jakiejś pannie, która miała dziś tutaj przyjechać. Musi ją przeprosić. A przy okazji zabiorę też do domu moją...
-Mario! - usłyszeli nagle, odwracając się w kierunku głosu. W ich stronę zmierzał nieco wyższy blondyn, również elegancko wystrojony. Irmina zmierzyła go od góry do dołu i od razu wywnioskowała, że atmosfera zrobi się nieprzyjemna - facet wymachiwał zawieszonym na palcu kluczem do jakiegoś drogiego wozu, szczerząc się przy tym kpiąco. Podświadomie wyczuwała powtórkę z rozrywki, lecz nie zaprzątała sobie tym głowy. -Zostawiam cię na pięć minut, bo szukam miejsca parkingowego, a ty nie próżnujesz i podrywasz koleżanki! Akurat ty powinieneś się za to wstydzić! Ale gust jak zawsze perfekcyjny.
Tancerka podniosła wzrok, a ich spojrzenia zetknęły się. Nie obserwował jej, tylko jej ciało, widziała to świetnie. Peszyła się jego zachowaniem, więc zmarszczyła brwi i przeniosła ciężar ciała na lewą stopę. Koniec z kulturą. Była zmuszona zniżyć się do poziomu drugiego z mężczyzn.
-Twój towarzysz wspomniał, że przeprosisz jakąś dziewczynę. - zaczęła, opierając ręce na biodrach. -Nie sądzisz, że przydałyby się kwiaty?
-Kwiaty? - prychnął, chowając dłonie do kieszeni kurtki. -Na rarytasy trzeba sobie zasłużyć. Poza tym, nie będę się oświadczał, ta flądra jest ostatnia na liście kobiet, które mógłbym poślubić.
-Po twoim gburowatym zachowaniu wnioskuję, że nie jest ona długa.
-Może i nie. - mruknął, podchodząc do Irminy i wsuwając rękę pod jej płaszczyk, definitywnie w poszukiwaniu pupy. -Ale jutro z pewnością dopiszę cię na jedno z czołowych miejsc.
-Ty obrzydliwa świnio. - warknęła, bez wahania uderzając go w twarz. Na bladym policzku powoli odciskała się jej dłoń. -Wolałabym zostać starą, zrzędliwą panną lub wstąpić do zakonu, niż mieć takiego męża, jak ty. - zerknęła na bruneta, wyraźnie zażenowanego zaistniałą sytuacją. -Mario, prawda? Zobacz, chyba nie wszyscy zrozumieli, że Cocaine nie jest klubem nocnym dla prostytutek. Wyglądasz na całkiem sympatycznego, ale współczuję ci takich przyjaciół.
Jeszcze wiele słów cisnęło jej się na język, lecz na policzki wypłynęły pierwsze łzy, więc okręciła się na pięcie i pobiegła do auta. Oboje odprowadzali ją wzrokiem, a gdy zniknęła w mroku, Mario popatrzył na swojego kumpla, po czym ze zrezygnowaniem pokręcił głową.
-Z tobą jest coraz gorzej, Reus. - zawyrokował, ruszając do wejścia. -Powinna przyłożyć ci dwa razy mocniej za to, że ją bezpodstawnie oceniłeś.
-Była ładna. - wzruszył ramionami, wpatrzony w podłogę, pokrytą śniegiem.
-I co, chciałeś ją w ten sposób poderwać? - Götze roześmiał się ironicznie. -Nie kojarzyła nas, nie zauważyłeś? Nie uwiódłbyś jej piłkarskim urokiem. Swoją drogą, Marco Reus właśnie dostał kosza, więc może to go czegoś nauczy.
-Dobra, skończ swoje kazania. - jęknął, podnosząc nogę, by kopnąć leżący przed nią kamień, lecz w ostatniej sekundzie zorientował się, że nie miał racji. Jego płaska powierzchnia wskazywała na coś innego. -Ej, ktoś chyba coś zgubił... Nieśmiertelnik! Poznałbym je wszędzie.
Blondyn podniósł płytkę i wraz z Mario przyglądali się jej wygrawerowanej stronie. Dwie litery, kilka cyfr oddzielonych kropkami i pod spodem jeszcze parę. Nie mieli pojęcia, co oznaczają, ale na takich blaszkach może widnieć wszystko. O tym byli przekonani.
-To pewnie tej dziewczyny. - stwierdził niższy, usiłując zabrać ją kumplowi. -Oddaj, postaram się jej poszukać.
-O nie, nie, pączusiu. - zaprzeczył Marco, wrzucając metalowy przedmiot do tylnej kieszeni spodni. -Moje znalezisko, moja misja. Przecież nie będziesz mnie macał po tyłku, żeby to wyciągnąć, nie? Idź do Ann, a ja zamelduję się u Marcela, z zamkniętymi oczami przeproszę tą jego Irminę i spadamy. Dość na dziś.
Brunet westchnął ciężko, aczkolwiek nie urządzał scen. Podobnie opadał z sił i marzył już o zasypianiu u boku ukochanej. A zraniona przez Reusa blondynka inteligentnie się wybroniła, więc był świadom, że ponownie mu na to nie pozwoli.
~~~
Irmina niewiele mówiła. Kurczowo zaciskała usta, by nie wybuchnąć płaczem, gdy Julia wręcz zasypywała ją pytaniami, ponieważ oczywistym było, iż chciała dowiedzieć się, co doprowadziło przyjaciółkę do wyraźnego przygnębienia. Odkąd wsiadły do auta, nie wypowiedziała nawet słowa i w połowie drogi do mieszkania Wessler nadal nie zanosiło się na to, by jakiekolwiek padło z jej ust. Dziewczyna snuła różne teorie: Irmina mogła zostać zgwałcona, okradziona, pobita lub po prostu upokorzona czy zastraszona. Niektóre z tych pozycji tłumaczyły jej milczenie, pozostałe natomiast zupełnie mu zaprzeczały. Niemka wprawdzie była roztrzęsiona, lecz raczej z rozdrażnienia oraz frustracji, niż z przerażenia, co w pewnym stopniu uspokoiło pasażerkę, gdyż najgorsze opcje odpadły. Ciężko jednak nie dostrzec, iż stało się coś złego, więc Wessler nie pozostawi tego bez echa.
-Posłuchaj. - przemówiła raz jeszcze, gdy czerwone Audi zatrzymało się pod jej blokiem. -Znamy się od dziecka, dlatego dobrze wiesz, że nic przede mną nie ukryjesz. Nie wyjdę stąd, dopóki nie powiesz mi, co cię ugryzło. I pospiesz się, bo jestem zmęczona.
-Ja też, zatem wybacz, ale obecnie nic nie ugrasz. - odparła, na co długowłosa blondynka zerknęła na nią zdziwiona. -Przepraszam, naprawdę. Nie martw się o mnie, nie emigruję, nie umieram, nie mam bomby pod kurtką. Przyjedź do mnie jutro, wtedy wszystko ci wyjaśnię.
-Niech ci będzie. - westchnęła, ostatecznie rezygnując z przeprowadzenia przesłuchania. -Ale pamiętaj: śpię z telefonem przy łóżku, dzwoń w razie niebezpieczeństwa.
-Jasne, szefowo. - uśmiechnęła się, gdy Jull wysiadła z samochodu, odczekała, aż spokojnie wejdzie do klatki i dopiero potem ruszyła w drogę powrotną do domu.
W tym samym czasie w Cocaine, Marco usiłował skupić się na paplaniu Marcela, odbierając od niego swoją drugą w ciągu pięciu minut naganę. Jego przyjaciel był wściekły za ponad godzinne spóźnienie, a jemu samemu nawet ulżyło, gdy tancerz oświadczył, że Irmina zdążyła wyjść z klubu. Zarzucono mu nieodpowiedzialność, olewcze podejście do poważnej sytuacji i bezmózgowie, lecz niewiele obchodziły go te oskarżenia. Cieszył się, że spotkanie z nielubianą koleżanką nie wypaliło i zostanie przełożone, choć z drugiej strony, nadal musi zaprzątać sobie nim głowę, pomimo, iż ma inny cel. Teraz chce zająć się równie niesympatyczną, ale piękną kobietą, prawdopodobnie nieśmiertelnik której tkwił w jego tylnej kieszeni. Nie zamierzał jej skrzywdzić ani urazić, nie uważał też, że pracuje jako prostytutka. Żył jedynie w przekonaniu, iż każda panna w tym mieście rozpoznaje jego twarz i żadna mu się nie oprze. Dotarło już do niego, iż w końcu trafił na zagadkę, więc postanowił ją rozwiązać.
-Super, w takim razie zabieram Mario, Ann-Kathrin, podrzucam ich do mieszkania, a sam wracam do siebie. - skwitował ironicznie, pobudzając rozjuszenie Marcela. -No, chyba, że każesz mi ścigać tą wiedźmę po każdej ulicy. O północy w Dortmundzie! Stworzylibyśmy nową komedię, raczej nieromantyczną. Lub bardziej horror, bo gdyby mi uciekała, po złapaniu chyba bym ją zabił.
-Masz rację. - wycedził przez zaciśnięte zęby Fornell. -Najlepiej, jeśli znikniesz mi z pola widzenia, bo ja zabiję ciebie. Natychmiast.
-Na życzenie. - ukłonił się kpiąco, po czym wyciągnął rękę do Robina, ale ten jedynie pokręcił głową, patrząc na niego złowrogo. Rzucił zatem krótkie 'cześć' i oddalił się, a chwilę później szedł już w towarzystwie zaprzyjaźnionej pary do swojego wozu.
Widząc przyjaciela w ogniu zgrozy, Mario nie zdecydował się na wyciskanie z niego informacji odnośnie przebiegu rozmowy z Marcelem. Mało tego, jego ukochana, gdy tylko go dostrzegła, automatycznie rzuciła się w jego ramiona, udowadniając, iż jego obecność nie jest zbędna. Nie miał bladego pomysłu ani pojęcia, co dolegało im obojgu. Gdy kilka godzin wcześniej Ann wychodziła, wręcz tryskała radością i humorem. Z Woody'm także śmiał się do łez, obżerając się kebabem oraz frytkami, bawił ich nawet fakt, iż Klopp nigdy się o tym nie dowie. A teraz od dwóch bliskich mu osób płynęły wyłącznie negatywne emocje, on sam natomiast wiedział jedno: musi opracować plan i w najdelikatniejszy z możliwych sposobów wyciągnąć od nich tyle, ile się da. Najlepiej jak najszybciej.
Marco wcisnął hamulec, zatrzymując tym samym Rolls-Royce'a w dzielnicy, na terenie której mieścił się apartamentowiec Götze. Tancerka pożegnała się z blondynem i od razu skierowała się do środka, jednak jej chłopak siedział jeszcze parę minut, wpatrując się w przednią szybę. Układał odpowiednie zdania, co okazało się nie lada wyzwaniem. Jego kumpel nie zasługiwał na precyzyjne obejście tematu, przynajmniej nie po tym, co dziś pokazał.
-Stary, nie teraz, błagam. - rzucił krótko, przewidując, na co czeka niższy z piłkarzy. -Dochodzi pierwsza w nocy, a ja mam przed sobą niecałe pół godziny drogi i nie chciałbym zasnąć za kółkiem.
-Zdradzisz mi chociaż, co się stało? - spytał, lustrując go z nadzieją. -I tak się nie wywiniesz.
-Pogadamy w poniedziałek po treningu, obiecuję. Wracaj do Ann.
-Upomnę się, pamiętaj. - pogroził mu palcem przed zamknięciem drzwi, na co Reus roześmiał się cicho.
-Jasne, szefie. - obserwował Mario znikającego w drzwiach i upewniwszy się, że nic mu nie grozi, ponownie włączył się do ruchu drogowego.
Po przekroczeniu progu przekręcił klucz od wewnątrz w obu zamkach, wziął błyskawiczny prysznic, po czym z nieskrywaną przyjemnością położył się do łóżka. Tymczasem, w innej części miasta, Irmina podejmowała już kolejną próbę zaśnięcia, zakończoną niepowodzeniem. Myślała o przystojnym brunecie, którego imię przypadkiem poznała i o równie czarującym blondynie, na którego twarzy odbiła się jej dłoń. To dziwne, ale Marco też o niej myślał. Zastanawiał się, jak to możliwe, że nie patrzyła na niego z pożądaniem, a z ogromną pogardą, do czego w ogóle nie przywykł. W ciągu trzech dni zetknął się z arogancją dwóch kobiet: telefonicznie i w rzeczywistości. Czy faktycznie wypadał na takiego dupka? Irmina bez dwóch zdań odpowiedziała twierdząco. Nie potrafiła także odgadnąć, co powinna w sobie zmienić, by przestać przyciągać do siebie tego typu facetów. Jedyną koncepcją, na jaką wpadła, było unikanie jego istnienia, co nie może być trudne, bo nic o sobie nie wiedzą. Nie przypuszczała jednak, iż Marco obrał sobie za cel jak najszybsze odnalezienie dziewczyny, która spławiła go pod klubem. Nie tylko dlatego, że posiada coś, do właściwie należy do niej. Również dlatego, by oboje przekonali się, że tak naprawdę nie szukają ludzi, którzy wymienili nieprzyjemne formułki na parkingu przed Cocaine, a osób, które we wczesne, noworoczne popołudnie bluzgały na siebie do słuchawki smartfonów.
-Posłuchaj. - przemówiła raz jeszcze, gdy czerwone Audi zatrzymało się pod jej blokiem. -Znamy się od dziecka, dlatego dobrze wiesz, że nic przede mną nie ukryjesz. Nie wyjdę stąd, dopóki nie powiesz mi, co cię ugryzło. I pospiesz się, bo jestem zmęczona.
-Ja też, zatem wybacz, ale obecnie nic nie ugrasz. - odparła, na co długowłosa blondynka zerknęła na nią zdziwiona. -Przepraszam, naprawdę. Nie martw się o mnie, nie emigruję, nie umieram, nie mam bomby pod kurtką. Przyjedź do mnie jutro, wtedy wszystko ci wyjaśnię.
-Niech ci będzie. - westchnęła, ostatecznie rezygnując z przeprowadzenia przesłuchania. -Ale pamiętaj: śpię z telefonem przy łóżku, dzwoń w razie niebezpieczeństwa.
-Jasne, szefowo. - uśmiechnęła się, gdy Jull wysiadła z samochodu, odczekała, aż spokojnie wejdzie do klatki i dopiero potem ruszyła w drogę powrotną do domu.
W tym samym czasie w Cocaine, Marco usiłował skupić się na paplaniu Marcela, odbierając od niego swoją drugą w ciągu pięciu minut naganę. Jego przyjaciel był wściekły za ponad godzinne spóźnienie, a jemu samemu nawet ulżyło, gdy tancerz oświadczył, że Irmina zdążyła wyjść z klubu. Zarzucono mu nieodpowiedzialność, olewcze podejście do poważnej sytuacji i bezmózgowie, lecz niewiele obchodziły go te oskarżenia. Cieszył się, że spotkanie z nielubianą koleżanką nie wypaliło i zostanie przełożone, choć z drugiej strony, nadal musi zaprzątać sobie nim głowę, pomimo, iż ma inny cel. Teraz chce zająć się równie niesympatyczną, ale piękną kobietą, prawdopodobnie nieśmiertelnik której tkwił w jego tylnej kieszeni. Nie zamierzał jej skrzywdzić ani urazić, nie uważał też, że pracuje jako prostytutka. Żył jedynie w przekonaniu, iż każda panna w tym mieście rozpoznaje jego twarz i żadna mu się nie oprze. Dotarło już do niego, iż w końcu trafił na zagadkę, więc postanowił ją rozwiązać.
-Super, w takim razie zabieram Mario, Ann-Kathrin, podrzucam ich do mieszkania, a sam wracam do siebie. - skwitował ironicznie, pobudzając rozjuszenie Marcela. -No, chyba, że każesz mi ścigać tą wiedźmę po każdej ulicy. O północy w Dortmundzie! Stworzylibyśmy nową komedię, raczej nieromantyczną. Lub bardziej horror, bo gdyby mi uciekała, po złapaniu chyba bym ją zabił.
-Masz rację. - wycedził przez zaciśnięte zęby Fornell. -Najlepiej, jeśli znikniesz mi z pola widzenia, bo ja zabiję ciebie. Natychmiast.
-Na życzenie. - ukłonił się kpiąco, po czym wyciągnął rękę do Robina, ale ten jedynie pokręcił głową, patrząc na niego złowrogo. Rzucił zatem krótkie 'cześć' i oddalił się, a chwilę później szedł już w towarzystwie zaprzyjaźnionej pary do swojego wozu.
Widząc przyjaciela w ogniu zgrozy, Mario nie zdecydował się na wyciskanie z niego informacji odnośnie przebiegu rozmowy z Marcelem. Mało tego, jego ukochana, gdy tylko go dostrzegła, automatycznie rzuciła się w jego ramiona, udowadniając, iż jego obecność nie jest zbędna. Nie miał bladego pomysłu ani pojęcia, co dolegało im obojgu. Gdy kilka godzin wcześniej Ann wychodziła, wręcz tryskała radością i humorem. Z Woody'm także śmiał się do łez, obżerając się kebabem oraz frytkami, bawił ich nawet fakt, iż Klopp nigdy się o tym nie dowie. A teraz od dwóch bliskich mu osób płynęły wyłącznie negatywne emocje, on sam natomiast wiedział jedno: musi opracować plan i w najdelikatniejszy z możliwych sposobów wyciągnąć od nich tyle, ile się da. Najlepiej jak najszybciej.
Marco wcisnął hamulec, zatrzymując tym samym Rolls-Royce'a w dzielnicy, na terenie której mieścił się apartamentowiec Götze. Tancerka pożegnała się z blondynem i od razu skierowała się do środka, jednak jej chłopak siedział jeszcze parę minut, wpatrując się w przednią szybę. Układał odpowiednie zdania, co okazało się nie lada wyzwaniem. Jego kumpel nie zasługiwał na precyzyjne obejście tematu, przynajmniej nie po tym, co dziś pokazał.
-Stary, nie teraz, błagam. - rzucił krótko, przewidując, na co czeka niższy z piłkarzy. -Dochodzi pierwsza w nocy, a ja mam przed sobą niecałe pół godziny drogi i nie chciałbym zasnąć za kółkiem.
-Zdradzisz mi chociaż, co się stało? - spytał, lustrując go z nadzieją. -I tak się nie wywiniesz.
-Pogadamy w poniedziałek po treningu, obiecuję. Wracaj do Ann.
-Upomnę się, pamiętaj. - pogroził mu palcem przed zamknięciem drzwi, na co Reus roześmiał się cicho.
-Jasne, szefie. - obserwował Mario znikającego w drzwiach i upewniwszy się, że nic mu nie grozi, ponownie włączył się do ruchu drogowego.
Po przekroczeniu progu przekręcił klucz od wewnątrz w obu zamkach, wziął błyskawiczny prysznic, po czym z nieskrywaną przyjemnością położył się do łóżka. Tymczasem, w innej części miasta, Irmina podejmowała już kolejną próbę zaśnięcia, zakończoną niepowodzeniem. Myślała o przystojnym brunecie, którego imię przypadkiem poznała i o równie czarującym blondynie, na którego twarzy odbiła się jej dłoń. To dziwne, ale Marco też o niej myślał. Zastanawiał się, jak to możliwe, że nie patrzyła na niego z pożądaniem, a z ogromną pogardą, do czego w ogóle nie przywykł. W ciągu trzech dni zetknął się z arogancją dwóch kobiet: telefonicznie i w rzeczywistości. Czy faktycznie wypadał na takiego dupka? Irmina bez dwóch zdań odpowiedziała twierdząco. Nie potrafiła także odgadnąć, co powinna w sobie zmienić, by przestać przyciągać do siebie tego typu facetów. Jedyną koncepcją, na jaką wpadła, było unikanie jego istnienia, co nie może być trudne, bo nic o sobie nie wiedzą. Nie przypuszczała jednak, iż Marco obrał sobie za cel jak najszybsze odnalezienie dziewczyny, która spławiła go pod klubem. Nie tylko dlatego, że posiada coś, do właściwie należy do niej. Również dlatego, by oboje przekonali się, że tak naprawdę nie szukają ludzi, którzy wymienili nieprzyjemne formułki na parkingu przed Cocaine, a osób, które we wczesne, noworoczne popołudnie bluzgały na siebie do słuchawki smartfonów.
***
Fakt numer trzy: Irmina zauroczona Mario. W taki oto sposób prezentuje się początek mojej telenoweli :) I mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym, że dziewczyna nie wpadła na Marco, bo przecież go nie zabrakło ;) Zdaję sobie sprawę, że to trochę abstrakcyjne: jak, mieszkając w Dortmundzie, można nie kojarzyć piłkarzy Borussii, jak można nie znać idoli swoich przyjaciół, jak można nie zapytać kogoś o imię, jak można sprawnie nie połączyć faktów... Ale to jest tylko moja fantazja i ona musi tak wyglądać, żeby była w miarę atrakcyjna :)
Na drugim blogu napisałam kazanie odnośnie komentarzy, więc tutaj powtórzę się bardzo krótko: zależy mi na tym, żeby znać Waszą opinię, tym bardziej, że bardzo zaangażowałam się w tą historię i mam nadzieję, że wypali tak, jakbym chciała. Ja rozdział piszę czasami kilka dni, a Wam komentarz zajmie nie więcej, niż pięć minut, więc proszę, żebyście wzięły to pod uwagę :) I proszę też, abyście obserwowały i polecały tego bloga, jeśli uznacie, że jest tego wart :)
Jednocześnie przypominam, że rozdział czwarty już czeka, a część piętnasta na 'and love me harder' właśnie dziś została skończona, więc pojawi się na czas. Koniec ogłoszeń (obiecuję, że przestanę aż tak się rozpisywać), udanego tygodnia❤
Hejhejhej! Może najpierw zacznę od końca, a konkretniej odniosę się do notki pod rozdziałem. Wiedz, że popieram Cię w stu procentach z całą akcją, fabułą i całą resztą tego co napisałaś. Uważam, że jeżeli zbyt szybko zaczęłabyś ich 'łączyć', opowiadanie zwyczajnie straciłoby na atrakcyjności. Byłoby takie samo, jak każde inne, najzwyczajniej nudne... Część o komentarzach też bardzo dobrze rozumiem, bo swego czasu czułam to samo. Nie ma komentarzy, więc wydaje się, że nie ma dla kogo pisać, a wraz z tym ucieka wena... Także mówię do wszystkich dziewczyn: komentujemy!!!!!!
OdpowiedzUsuńMimo, że wolę tamte opowiadanie, to wydaje mi się, że ta historia będzie inna niż wszystkie, a takie historie lubię! Na ten moment Reusa tutaj nie lubię, ale mam nadzieję, że zmienię swoje zdania wraz z dalszymi rozdziałami i dowiem się co spowodowało, że jest takim kretynem.
Na dzisiaj to wszystko co jestem w stanie napisać, bo właśnie dokonałam-jak dla mnie- niemożliwego pokonując 7 kilometrów. :D Także serdecznie przepraszam za tak bezsensowny komentarz, ale liczą się chęci, prawda?! ;p
Tymczasem czekam na kolejne rozdziały na obu blogach!
Pozdrawiam, Wiktoria. :) :*
Jejj... Nawet nie wiem, od czego zacząć tą odpowiedź ;)
UsuńMoże od podziękowania za poparcie ♡ Fabułę tego opowiadania wymyśliłam w przeciągu 5 minut i jest dość zawiła, więc żeby ją odkręcić, potrzebuję trochę czasu, dlatego sama uważam, że to opowiadanie będzie wyjątkowe, a przynajmniej takie chciałabym stworzyć. Nigdy nie łączę bohaterów, którzy się nie znają zbyt szybko, to nie miałoby najmniejszego sensu. Cieszę się, że wierzysz w unikatowość tego opowiadania tak samo, jak ja ;) A sprawie gburowatego podejścia Marco do kobiet i obojętnego podejścia Irminy do miłości zamierzam poświęcić osobny rozdział, ale to trochę później :)
A co do komentarzy... No cóż, może pozostawię tą kwestię bez odniesienia :<
Oczywiście, że liczą się chęci i ja nie pozostawiam tego bez echa ♡
Dziękuję za komentarz, nowy rozdział na 'and love me harder' jest od wczoraj, a tutaj pojawi się jutro ;)
Pozdrawiam ♡
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że jestem kompletnie spóźniona? Ale jestem :*
OdpowiedzUsuńHm... Co tu dużo mówić...
Zaskoczyłaś nas i to nieźle :) Wszyscy sądzili, że to na Reusa wpadła, a tu takie zaskoczenie. Co nie zmienia faktu, że Mario też był fajną odmianą i wyszedł na przyjaznego gościa i tylko chcieć go więcej :D
A co do Reusa i tego jego języka, który nie może się zamknąć... to chyba mu go utnę XD
Jak mógł tak chamsko potraktować Irminę i dlaczego w sumie, tak traktuje wszystkie dziewczyny, bo musi być chyba powód?
I nie przejmuj się tym, że opowiadanie jest w jakimś tam stopniu nierealne, choć założę się, że mogą zdarzyć się pewne przypadki, ale tak jak wspomniałaś to tylko Twoja fantazja i to jej się trzymajmy :)
Życzę weny i zapraszam do siebie :)
love-is-a-polaroid.blogspot.com
Buziole :**
Jenki, jaki dłuuuugaśny! Ale ciekawy! Irminie spodobał się Mario...nie nie nie! To pomyłka! To nie tak...
OdpowiedzUsuńNie spodziwalam sie ze to właśnie wpadnie na Mario. Wecz bylam pewna, ze to Marco.
No i Reus...cham i prostak! :D Dosłownie. Niech on się wreszcie ogarnie i weźmie w garść(tak, wiem ze to to samo :'D)
Nie zawiesza gooo! :'((
Weny kochana! :**
A u mnie już świeżutka 22 część!:)
Papaaa:*
Obstawiałam, że Irmina wpadnie na Marco, ale jak widać się myliłam. W sumie jak tak teraz sobie myślę to nawet lepiej, że to był Mario. Będzie ciekawiej :) I już nie mogę doczekać się momentu gdy Irmina i Marco spotkają się ponownie. Ciekawe jak zareagują, jak dowiedzą się że oni to oni. Pewnie trzeba będzie ich przytrzymywać aby sobie nic nie połamali XD.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny,
Mańka :)
Jestem strasznie ciekawa ich kolejnego spotkania, czekam :)
OdpowiedzUsuńweny, weny, weny :*