It's almost like singing a sad song
You make it so easy to hang on
6. stycznia 2014, poniedziałek
Wpadając do szatni, zwrócił na siebie uwagę dobrym humorem, który nie opuszczał go od samego rana. Witając się z kolegami, czekał na ich ciekawskie pytania, jednak zawiódł się, gdyż jego życiorys wyjątkowo dziś nikogo nie interesował. Rozmawiali, śmiali się, przygotowując się jednocześnie do pierwszego treningu po nowym roku. Sytuacja Borussii w tabeli nie wyglądała źle, wręcz przeciwnie, lecz nie zamierzali z tego powodu usiąść na laurach i do końca sezonu nie robić nic. Ciągle udowadniali, iż reprezentują jeden z najsilniejszych, niemieckich klubów i ich zadaniem jest utrzymanie dobrej renomy. Liczy na to nie tylko trener, ale przede wszystkim kibice, którzy nigdy nie zawodzą. A piłkarze odwdzięczają się tym samym.
Kilkanaście minut później, jak na zgrany team przystało, wyszli na murawę, gdzie czekał Jürgen Klopp wraz z pozostałą częścią sztabu szkoleniowego. Zebrali się wszyscy w okręgu przy linii środkowej, by wysłuchać jego mowy.
-Witam po przerwie, panowie. - zaczął z charakterystyczną dla siebie chrypką, lustrując po kolei ich twarze. -Widzę, że jesteście w dobrych humorach, więc zapewne i wypoczęci oraz gotowi do pracy.
-Jasne, w Dubaju poznałem tyle lasek, że nie mam prawa być zmęczony. - mruknął Marco do stojącego obok Götze. Ten tylko zerknął na niego z pogardą.
-Zamknij się. - syknął, szturchnąwszy go w żebro. -Chyba nie chcesz na 'dzień dobry' podpaść Kloppowi.
Blondyn roześmiał się pod nosem i ponownie przeniósł wzrok na starszego od nich wszystkich mężczyznę.
-Plan naszych przygotowań do rundy wiosennej nie jest zawiły ani skomplikowany. Od dziesiątego do osiemnastego stycznia będziemy przebywać na zgrupowaniu w La Manga, gdzie rozegramy dwa sparingi. Po powrocie pojedziemy na krótki, dwudniowy turniej do Düsseldorfu, a tam czekają nas trzy mecze. Następnie trenujemy już u siebie, by dwudziestego piątego podjąć FC Augsburg - i oczywiście wygrać. Na wyjazdowe spotkanie Ligi Mistrzów z Zenitem będziemy już w gazie, co znacznie ułatwi nam sprawę. To tyle z mojej strony. Pytania, uwagi, pretensje?
-Ciekawe, czy poderwiemy jakąś Hiszpankę na obozie. - zagadnęła klubowa jedenastka. -No wiecie, one mają czym poruszać, więc gdyby tak popatrzeć...
-My? - wtrącił Aubameyang, włączając się tym samym do pogadanki. -Sorry, stary, z nas trzech tylko ty masz status napalonego singla.
-I czuję się z tym świetnie. - prychnął obrażony, krzyżując ręce na piersi. Jego koledzy westchnęli ciężko.
-Jesteś popierdolony, Woody. - rzucił Mario. -Czy ty się kiedyś zmienisz?
-Na razie nie planuję, bo co? Kurczę, faktycznie dawno nie spotykałem się z żadną dziewczyną... Nie wspominając już o tym, kiedy z którąś spałem. - zamyślił się, przeczesując włosy. -Ale spokojnie, w sobotę upolowałem nowy cel.
-Tylko mi nie mów, że...
-Zgadłeś, kuleczko. - radośnie poklepał młodszego przyjaciela po plecach. -Nawet obmyśliłem już plan doskonały. Muszę tylko rozgryźć ten nieśmiertelnik i wtedy droga prosta.
-Czekajcie, coś mnie ominęło? - spytał zaciekawiony Gabończyk, opierając dłonie na biodrach. -Nic mi nie doniesiono o nowościach.
-Marco, jeśli coś jej zrobisz...
-Reus, Götze, Aubameyang! - usłyszeli wrzask trenera. Zamilkli i spostrzegli, że wpatruje się w nich z odległości trzech metrów. -Przeszkadzam wam? O czym ta zawzięta debata?
-A... - machnął ręką brunet. -Takie tam... Męskie problemy...
-Męskie problemy, powiadasz... - Klopp uniósł jedną brew w dziwacznym uśmiechu. -Rozwiązujcie je po zajęciach z własnymi kobietami, ale nie teraz. Zapraszam państwa serdecznie na testy sprawnościowe. No, szybko!
-Wrócimy do tematu. - zapewnił Pierre-Emerick, gdy schodzili do tunelu. -Dziś wieczorem w Vapiano. Pasuje?
~~~
-Kochanie, mam rację, jeśli widzę, że coś cię gryzie? - spytała swoją córkę Emma. -Jesteś jakaś przybita... Rzadko ci się to zdarza.
-Dużo się działo, mamo. I nadal dzieje. - przyznała z goryczą, mieszając łyżeczką w kubku gorącej kawy. Rodzicielka spojrzała na nią przenikliwie, oczekując dokładniejszych wyjaśnień. -Nic się nie układa.
-Wybacz, skarbie, nadal nie rozumiem. - odpowiedziała, zmieniając pozycję w miękkim fotelu. -Przecież możesz mi o wszystkim mówić.
-Nie przyjechałam, by zarzucać was moimi problemami...
-Ale my chcemy ci pomóc! - wykrzyknęła, obejmując dłonie młodej dziewczyny. -Może jesteś samodzielna, ale pamiętaj, że ciągle masz rodziców, do których zawsze możesz się zwrócić.
-Jesteś cudowna. - Irmina posłała mamie uśmiech, na co ta zrewanżowała się tym samym.
-Więc o co chodzi? Dlaczego tak ci źle?
-Wiesz... - westchnęła, wbijając wzrok w blat brązowego stolika. -Odnoszę wrażenie, że nie umiem obchodzić się z chłopakami.
-To znaczy?
-Uciekają ode mnie. Albo nie są zainteresowani albo okazują się kompletnymi palantami, nie znają się na żartach...
-Konkretne przykłady?
-Obecne. - młoda panna Kastner zerknęła na matkę. -Gość numer jeden: strasznie mi się spodobał i gdy próbowałam go poderwać, w ogóle nie reagował. Gość numer dwa: przyjaciel gościa numer jeden, po fatalnym początku 'znajomości' w jego obecności bezczelnie proponuje mi niezobowiązujący seks, myśląc, że jestem prostytutką. Gość numer trzy: w piękne popołudnie pierwszego dnia Nowego Roku telefonicznie nazywa mnie suką, bo nie pojął mojego dowcipu. Może muszę zmienić orientację?
-Irma, dzióbku, nie załamuj się. - Emma ciepło objęła ukochaną jedynaczkę ramieniem. -To nie twoja wina, trafiasz na złych ludzi. Kiedyś przyjdzie taki, w którym zakochasz się bez pamięci.
-Taniec? - spytała żartobliwie z oczami kota ze Shreka. -Okej, mamo, chyba się mylisz. Oni wszyscy pewnie uważają, że jestem wredna, a ja jedynie bronię swego honoru. Każdy by tak postąpił.
-A Marcel? - podsunęła starsza kobieta. -Albo Julian? Znasz ich obojga już parę długich lat.
-Juliana już dawno odpuściłam. - tancerka gniewnie zmarszczyła brwi. -Opowiadałam ci, dlaczego. Natomiast Marcel byłby świetnym facetem, ale... Od jakiegoś czasu podkochuje się w Julii. Uwielbiam ich obojga i głęboko wierzę, że zostaną parą.
-Jeśli nad tym popracują... Ty też musisz po prostu poczekać, córeczko. Miłość pojawia się niespodziewanie, więc bądź przygotowana, bo jeszcze cię zaskoczy.
-To trudne. - jęknęła, upijając kolejne łyki kawy. -Chłopacy widzą we mnie koleżankę. Na dodatek Jull nie ułatwia mi zadania, bo bez przerwy truje, że w sobotę pod Cocaine spotkałam jakiegoś Götze i Reusa. Nie da się z nią wytrzymać, gdy o nich gada.
-Ktoś tu wspomina mój ulubiony duet Borussii? - do uszu pań dobiegł głos z korytarza, a po chwili do kuchni wkroczył Philipp Kastner - przykładny mąż i ojciec, głowa rodziny, ceniony biznesmen prowadzący firmę z odzieżą sportową. Taneczna grupa Irminy regularnie otrzymywała od niego stroje do ćwiczeń, za co jej członkowie dziękowali mu każdego dnia. Blondynka była córeczką tatusia, zatem mężczyzna nie umiał niczego jej odmówić.
-Bardzo śmieszne, tato. - bąknęła, gdy ucałował jej włosy.
-Też się cieszę, że wpadłaś. - roześmiał się, podchodząc do żony. -Cześć, kochanie. Więc jaki mamy problem z tymi piłkarzami?
-Taki, że istnieją. - nie rezygnowała z uszczypliwości.
-Julia nadal planuje romans z nimi? - zgadywał, odgrzewając dla siebie obiad, na co kobiety jego życia roześmiały się radośnie. -Tak?
-I próbuje mnie w to wciągnąć. - dodała Irmina, na co rodzice przyjrzeli jej się z uwagą. I wtedy dostrzegli szczegół, którego do tej pory z przyzwyczajenia nie zauważyli.
-Kochanie... - zaczęła jej mama, zachowując spokój. -Gdzie zostawiłaś swój nieśmiertelnik? Nigdy go nie ściągasz...
Dziewczyna zerknęła na nich, instynktownie dotykając szyi. Zdążyła zapomnieć o jego nieobecności, która przecież sprawiała jej ból, lecz i tak myślała o nim zbyt często, by przykre wspomnienia przeminęły. Wciąż godziła się z faktem, iż blaszka przepadła i nie wiedziała, czy kiedykolwiek to zniesie.
-Zniknął. - szepnęła wreszcie, nie pozwalając pojedynczym łzom wypłynąć. -Zgubiłam go, nie mam nawet pojęcia, gdzie, nikt go też nie widział.
-Wyrobimy nowy. - oświadczył Philipp, ściągając garnek z ognia. -Przecież bardzo ci na nim zależało, prawda?
-Tak, ale nie chcę innego. Niech ten pozostanie jedynym egzemplarzem i niech spoczywa w pokoju, przykryty śniegiem.
-A ja czuję, że się odnajdzie. - Emma z tajemniczym uśmiechem wstała od stołu. -Chciałaś księcia na białym koniu? Może już go masz?
-Mamo...
-Irma, ja nie wierzę w takie bajery. Ale jeśli ktoś rzeczywiście go znalazł, jestem wręcz przekonana, że zbudujecie wyjątkową relację. Chłopak, dziewczyna, miłość, przyjaźń... Nieważne. Zaufaj mi.
~~~
-Dała ci kosza? - dopytywał Auba, niemal płacząc ze śmiechu. -Powtórz jeszcze raz, bo nie uwierzę!
-Żałuj, że nie widziałeś jego miny, jak mu przywaliła! - wtórował Gabończykowi Mario, równie mocno rozbawiony. Siedzący naprzeciwko dwójki Borussen Reus przewrócił oczami.
-O mój Boże, Marco wystawiony przez laskę! Może to cię w końcu czegoś nauczy, stary.
-Powiedziałem mu to samo. - przyznał Götze, na co oboje panowie zarechotali jak uciekinierzy z psychiatryka.
-Kurwa, zamknijcie się. - warknął blondyn, uderzając pięścią w stolik. -Zaraz cała restauracja będzie zainteresowana i jeszcze napiszą w gazetach, że jakaś lala mnie nie chciała. Nie wybaczyłbym wam tego.
-Wyluzuj, twoich fanek i tak to nie zrazi. - zapewnił go Pierre, wskazując na miejsca przy przeciwległej ścianie, gdzie siedziały dwie szatynki, z zachwytem przypatrując się zawodnikom miejscowego klubu. -Zobacz, one chętnie sprawdziłyby zawartość twoich spodni. Upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu. Lukratywny kontrakt, co?
Ukradkiem zerknął w tamtą stronę, co jednak nie umknęło uwadze obserwatorek, ponieważ już po chwili szeptały podniecone, że obgadują je światowe gwiazdy futbolu. Wykrzywił usta, kręcąc głową z zażenowaniem.
-Właśnie o tym mówię. - stwierdził, zetknąwszy ze sobą opuszki palców. -Mogę całować i obmacywać wszystkie, ale majtki ściągam tylko takim, które mają w dupie to, kim jestem i czym się zajmuję. Ostatnia była Rosalie... Ponad pół roku temu i zapewne tylko dlatego, że pochodziła z Wielkiej Brytanii. Dziś trudno o taki okaz w Dortmundzie.
-Wykazujesz się ogromną szlachetnością, Reus. - skwitował Mario. -Ranisz te dziewczyny, debilu! Wykorzystujesz je jak szmaty: wyciśniesz, a potem powiesisz na lince. Cud, że żadna nie dała wywiadu w mediach.
-Bo do niczego ich nie zmuszam. - tryumfalnie uniósł brwi. -To podchodzi pod gwałt, takich zagrywek nie stosuję. Tej laski z Cocaine też nie zaciągnę do łóżka, choć bardzo bym chciał. Nie wyglądała na łatwą, chcę ją tylko przetestować.
-Jak? - prychnął Auba. -Ubłagasz, żeby zrobiła ci loda?
-Jesteś beznadziejny. - syknął Marco, gwałtownie zaciskając pięści, by wyładować złość. Nie poniżał kobiet, do cholery, nie zdobyłby się na to. -Chrzanię was, spadam.
-Poczekaj! - krzyknął za nim najniższy, gdy ten podniósł się z krzesła i odwrócił w jego stronę. -Przecież przyjechaliśmy razem, odwiozę cię.
-Będę na zewnątrz. - rzucił jedynie, kładąc jeszcze przy swoim talerzu banknot mający być zapłatą za posiłek i napiwkiem dla kelnerki, po czym opuścił lokal, nikomu z gości nie spoglądając w twarz. Dwójka pozostałych piłkarzy popatrzyła po sobie kwaśno.
-Przesadziłem? - spytał Aubameyang, wydąwszy wargę. Götze skinął głową.
-Przejdzie mu. Zobaczymy się jutro na treningu.
Kilka minut po zdarzeniu duet Götzeus siedział już w aucie bruneta, tępo oglądając widoki za szybą. Nie rozmawiali. Urodzony w Bawarii pomocnik doskonale wiedział, iż jego najlepszy kumpel stracił dobry humor, wyłapywał to gołym okiem i przypuszczał, jakie są przyczyny. Pragnął mu pomóc, lecz nie wiedział, jak. Miał strach przed udzielaniem mu porad, aczkolwiek postanowił spróbować. W końcu to jego przyjaciel.
-Marco, nie myślałeś, żeby poznać wreszcie fajną panienkę, zakochać się i skończyć ten cyrk? - zagadał ostrożnie, oczekując jego reakcji. Usłyszał ciężkie westchnięcie.
-Oczywiście, że myślałem, ale rozumiesz, co przeszedłem i najzwyczajniej boję się powtórki. Któregoś dnia doszedłem do wniosku, że przygodny seks jest wygodniejszy, niż stały związek i lepiej mi wychodzi. Kiedyś zrezygnuję, to pewne, ale potrzebuję czasu.
-Mimo wszystko, warto próbować. - chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco. -Tylko przestań zgrywać takiego zboczeńca i buraka, bo wcale taki nie jesteś. Nawet ta Irmina...
-Nie przypominaj mi o niej. - mruknął, wznosząc oczy ku niebu. -Może faktycznie żartowała, ale mnie to nie bawiło. Typowa dewiantka bez uczuć i skrupułów.
-Bo trafiła w sedno? - wypalił Mario, na co Dortmundczyk zlustrował go zaskoczony. -Określiła cię zboczeńcem na podstawie relacji Marcela, ale miała rację. Właśnie tak zachowałeś się w Sylwestra.
-Okej, nieważne. - podsumował, odwracając głowę w stronę bocznej szyby. Zatrzymali się właśnie na światłach. Wprawdzie dochodziła dopiero dziewiętnasta, lecz zimą o tej porze miasto spowija już mrok. Wpatrywał się w zlewający się z ciemnością asfalt, gdy na pas obok podjechał kolejny samochód. Sportowe Audi w czerwonym kolorze. Pasjonowały go szybkie wozy, dlatego nie miał trudności z ich rozpoznawaniem.
Podniósł oczy, by przekonać się, kto szczyci się tego typu własnością i zastygł. Nie dokonał odkrycia, skojarzył ją od razu. Zerkała w lusterko, rytmicznie uderzając palcami o kierownicę, zatem słuchała jakiejś piosenki, może przygnębiającej, bo się nie uśmiechała. Podejrzewał nawet, że płakała, ale nie był w stanie tego odnotować. Pilnowała sygnalizacji, więc kierowała wzrok w przeciwną stronę.
Kiedy luknęła na deskę rozdzielczą, zorientowała się, iż czyjeś tęczówki koncentrują się na jej buzi, przez co wyjrzała przez okno i również zatraciła się na moment. Ich spojrzenia ponownie się zetknęły. Zmarszczyła czoło i rozchyliła delikatnie usta, starając się czytać z niego jak z książki. Nie dała rady. Uniósł kąciki ust ku górze, dzięki czemu prezentował się o wiele sympatyczniej, niż ostatnio. Była skłonna ocenić, iż chowa się za jakąś maską, która nakazuje mu nie ujawniać prawdziwego oblicza, jednak gapiąc się na niego w otępieniu nie potrafiła zdecydować, które jest prawdziwe. Na własne życzenie przedstawił się jako najgorszy dupek, ale teraz opuściła ją ta pewność, że naprawdę nim jest. Wydawało jej się, że ma przed sobą całkiem porządnego oraz normalnego faceta i ten obraz zakłócało wyłącznie wspomnienie tego, jak ją potraktował. Za to nadal go nienawidziła.
A on? Marzył tylko o tym, by światła nagle nawaliły, najlepiej, by się popsuły. I o tym, aby Mario wciąż podrygiwał w rytm melodii z radia, nucąc ją cicho pod nosem. Zastanawiał się, czy umie dostrzec w tej drobnej dziewczynie z ostrym charakterkiem swą potencjalną kochankę. Czy umiałby przespać się z nią nocą, a rano wyjść na trening w nadziei, iż po powrocie jej nie zastanie? Mogłaby narobić mu sporych kłopotów, gdyby ją porzucił. Ale czy tego chciał? Czy pozwoliłby jej odejść?
Cholernie żałował, że nie wziął ze sobą nieśmiertelnika, bo zatrzymałby ją bez wahania. Ona natomiast żałowała, że zima trwa w najlepsze, bo w innej porze roku na pewno uchyliłaby szybę, nauprzykrzała i pożegnała go środkowym palcem. I kiedy po kilkudziesięciu sekundach pomknęli w różne strony miasta, jednego byli pewni: od tej chwili nie będą potrafili o sobie zapomnieć.
***
Przepraszam(!) za to straszne opóźnienie, ale dziś musiałam napisać 3/4 tego rozdziału, skoro obiecałam. Przepraszam też za momentami dość wulgarne słownictwo i obiecuję, że od następnego rozdziału podejmę w końcu kroki, mające na celu 'odszukanie się' tej dwójki :)
Nie rozumiem, co się dzieje w Borussii. Odejście Kircha, Kevina jednego i drugiego... Kuby... KOLEJNA kontuzja Marco... Brak mi słów.
Podbijam trochę stawkę:
następny = 7 komentarzy
Pozdrawiam ♡
Świetnie opisałaś ich spojrzenie, spotkanie, podoba mi się ! Czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńkoncowka mega !! Nie moge sie doszekac az wkoncu sie spotkaja i normalnie pogadaja. :) Zycze weny ! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńWspaniała końcówka!<3
OdpowiedzUsuńMówisz, że w kolejnym się spotkają? ^-^ Oby w przyjemniejszych okolicznościach i oby każde z nich wynormalniało i na spokojnie porozmawiali...i się zakochali..wzięli ślub, mieli dzieci...nie za szybko się rozpędziłam? ;D
W każdym razie zżera mnie ciekawość co tam zaplanowałaś!;)
Weny! Dużo, dużo, dużo!<3
Buziaki!
Nie nie, jeszcze się nie spotkają... Ale Marco wpadnie na to, jak do tego spotkania doprowadzić :p
UsuńI tak, rozpędziłaś się :D Ale kto wie, kto wie... :D
Szczerze myślałam, że obydwoje się zatrzymają i pogadają. No cóż nie pogadali, ale dalej ciekawi mnie jak się spotkają. Czekam na rozwinięcie akcji i pozdrawiam. Monia 😘
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńDługo każesz czekać na ich kolejne spotkanie ale zapewne warto :) pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga . Marco to troche taki pewniak , ale ogólnie fajnie dobrałaś charaktery bohaterów . No cóż czekam na ich spotkanie . Pozdrawiam Marlena
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się momentu kiedy Marco i Irmina się spotkają. I jestem ciekawa jak potoczy się to spotkanie.
OdpowiedzUsuńBardzo interesuje mnie charakter Marco. Twierdzi, że nie zdobyłby się na poniżanie kobiet a jednak sypia z przypadkowymi dziewczynami. Mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach dowiemy się o nim więcej.
Życzę dużo weny,
Mańka :)